aria Elena odsunęła się nieco
dalej od nieznajomego. Oboje opierali się o parapet. Okiennice oczywiście były
zamknięte. Na zasuwkę. W pokoju panował półmrok, było cicho, na tyle cicho, aby
z łatwością dosłyszeć przyspieszony oddech dziewczyny, bicie jej
serca. Czuła rytmicznie drgania nie tylko w piersi – w brzuchu, w głowie i w
opuszkach palców obu dłoni również. Jednak morderca nie zwracał teraz na nią
uwagi. Bardziej zajmująca okazała się przestrzeń komnaty. Zwykłe miejsce.
Owszem, arystokratka była
przerażona, najchętniej rzuciłaby się w tym momencie ku drzwiom, a jednocześnie
doznawała przykrego rozgoryczenia, iż jako jedyna kobieta – ba! Jedyna osoba –
w zasięgu wzroku mężczyzny, nie zasługiwała na jego uwagę.
Nim zastanowiła się, czy
lepiej subtelnie ukazać wdzięki i zawachlować rzęsami, czy wypchnąć
nieznajomego przez okno, ten zerknął ku niej zamyślony. Wyglądał, jakby właśnie
zaświtało mu coś w głowie, bowiem odwrócił się do niej przodem, z nieco
odmienioną twarzą. W rezultacie jednak nie odezwał się wcale. Ponownie
rozejrzał się po pokoju i obszedł go po raz kolejny zdenerwowanym krokiem.
Wydawało jej się, że facet
mruczy coś do siebie, że kopie przewrócone meble i zrywa ostatnie ocalałe
arrasy ze ścian, że przeklina. Ale któż go wie? Po raz pierwszy od długiego czasu,
jak Maria Elena siedziała w tej przeklętej sypialni, uciekła wzrokiem w t a m t o
miejsce, nie potrafiąc się już powstrzymać. Tak, przeklętej to słowo
doskonałe, pierwszorzędne w owej sytuacji. Przeklęta komnata. Przeklęta, zapaskudzona
mordem komnata. Ciało jej ojca spoczywało nadal w tej samej pozycji, dokładnie
w miejscu, w którym go zastała. Wpatrywała się teraz tępo w jego kosztowną
kamizelę. Nie czuła smutku, acz przygnębienie. Jak mroźny upiór, apatia pogrążała
ją w tym koszmarnym letargu, mroziła jej twarz, usta – już i tak zdrętwiałe – i
palce.
A skórkowe krypcie
przeskakiwały starego Gusioha co rusz, to z tamtej, to znów z tej strony. Krok,
krok, krok. Raźny krok. Niczym bezwładnej kukle, morderca nie miał do zmarłego –
zamordowanego – żadnego poważania. Krok, krok, krok. Raźny krok.
Przekleństwo i dźwięk prutej tapiserii.
*
Niby to bez przekonania,
nieznajomy puścił jej napięte przedramiona. Maria Elena szybko zerknęła w
kierunku ciała. Czy było jeszcze ciepłe? Czy gdyby zjawiła się wcześniej, może
mogłaby ocalić ojca… w jakiś niewytłumaczalny sposób? W końcu złoczyńca darował
jej życie – na razie, – czy oszczędziłby zatem i jego dolę?
Baron spoczywał z zamkniętymi
oczyma. Możliwe, że właśnie przez to, dziewczyna miała wrażenie, iż Marek zaraz
poruszy się, niespokojnie i ospale, jak zwykle. Pociągnie chrapliwie nosem, a
następnie odkaszlnie charcząco.
Cisza. Po prostu wciąż
była cisza.
A i od dłuższego czasu nie
potrafiła wyzbyć się przekonania, że wystarczy wyciągnąć dłoń, dotknąć starca,
a on poruszy się, niczym wyłowiony z krainy snów.
Ruszyła w jego kierunku,
wymijając oprawcę, aliści ten bezzwłocznie skoczył ku niej, zagradzając drogę i
zaciskając dłoń na przegubie, gdy sięgała nieboszczyka.
- Zostaw – rzucił chłodno.
- Ale dlaczego…?
- Zostaw!
Spochmurniała, poczuła palące
gorąco na szyi od irytacji.
„To jakaś głupia gra – pomyślała zerkając pod adresem zabójcy. – Nie zabił mnie, trzyma przy życiu. Ale po co? Jeśli sądzi, że przy pierwszej lepszej okazji rozbiorę się dla niego, „okazując wdzięczność”… to grubo się myli. Oj, grubo, grubo. Maria Elena Gusioh to żadna przydrożna gamratka! I jeszcze pozwolę się o tym przekonać temu hałaburdzie.”
„To jakaś głupia gra – pomyślała zerkając pod adresem zabójcy. – Nie zabił mnie, trzyma przy życiu. Ale po co? Jeśli sądzi, że przy pierwszej lepszej okazji rozbiorę się dla niego, „okazując wdzięczność”… to grubo się myli. Oj, grubo, grubo. Maria Elena Gusioh to żadna przydrożna gamratka! I jeszcze pozwolę się o tym przekonać temu hałaburdzie.”
Problem w tym, że Maria Elena
Gusioh nie miała pojęcia, co dla niej planuje owy hałaburda. Bo i skąd mogłaby
pojęcie mieć?
*
Maria Elena zamrugała szybko,
odpędzając niezadowolona wspomnienia sprzed kilku minut. Wciąż jednak czuła się
niczym w transie. W uszach miała głuche dzwonienie, słowa nieznajomego
przechadzającego się nad ciałem barona nie docierały do niej, doskonale zaś
słyszała jego kroki i szelest każdego materiału, o który się mężczyzna otarł,
skrzyp trącanego mebla, chrzęst gniecionego łapciami szkła.
Była niczym w transie,
pozbawiona uczuć, wyczulona pod względem zmysłowym, podobnie, jak pod
działaniem narkotyku. Tak jak kiedyś… ten jeden jedyny raz, z grupą „arystokratycznej
młodzieży”, kiedyś… dawno temu. A teraz czuła się podobnie, z tą różnicą, iż
ziębła i kostniała już od gorączkowego myślenia. Miała wrażenie, że czai się w
niej burza lodowa, każda myśl niczym odłamek kry chciała dać o sobie znać.
Wszystkie pędziły szybko, morderczo chyżo. Rozpacz dęła w jej głowie na wzór
wichurze, a w umyśle Marii Eleny Gusioh poczęła kiełkować pewna idea.
Nikt nie winiłby jej w tym
momencie – była pod presją. Przynajmniej sama to sobie wmawiała. Pojawiło się
kilka niechcianych wątpliwości. Nie wiedziała, jak szybko porusza się, jak
szybko zareaguje nieznajomy. Nie miała bladego pojęcia, czy zdoła go choćby
podejść, czy zdoła się zamachnąć. A może nie zdoła. Co wtedy? Czy następstwem
okaże się ciemna smuga na jej szyi? - Łabędziej szyi, to ważne. - Pamiętała,
jak guwernantka tłumaczyła jej obiegi krwi, różnice pomiędzy tętnicami a żyłami.
A więc, rozpryśnie się, niczym
fontanna. Krwawa fontanna. Mimo odrętwienia, w jakim trwała, zadrżała. Jak
szybko wytoczyłaby się z niej ciecz życia? Jak szybko by… straciła przytomność?
„Dostatecznie szybko, że to
nie ma znaczenia. - Stwierdziła kwaśno. - Bardzo prawdopodobne, że umrę tak czy
siak. Jestem dla niego ciężarem. Zawadą. Balastem. Teraz może i nic mi nie
zrobi, w najlepszym wypadku. Kiedy jednak zrobi się gorąco – a on przecie nie
ucieknie stąd królewską karetą pod protekcją i sekretem – zostawi mnie, by
ratować skórę. Co ja sobie wyobrażam? Wszak nie weźmie mnie pod pachę, niczym
kocię, i nie wyskoczy oknem. Zostawi. I dobrze. Ale zostawi żywą czy może…?”
Gdy nieznajomy stanął do niej
tyłem i począł gładzić rękoma ściany, po czym powoli odłamywać boazeryjne
deski, w Marii Elenie wezbrała wściekłość. „Znalazł się taki kanalia; morduje,
grabi, niszczy. Przejścia szukam, tajemnego, a co!” Podniesiona na duchu
adrenaliną, ruszyła do niego szparkim krokiem, w chodzie zaopatrzywszy się w
ostro zakończony fragment rozbitego kryształu. Zacisnęła wargi, bowiem
pomniejsze szczątki i odłamki walające się po podłodze chrzęściły wesoło pod
jej pantoflami, atak najwyraźniej nie będzie znienacka.
Ale już za późno na frasunek.
Zawahała się chwilę. To, że on
jest niegodziwcem, ma i z niej czynić kogoś mu podobnego? Przecie ocalił jej
żywot. „A przynajmniej nie zakończył go, jeno okazał… litość. Litość?!” Poczuła
gotujący się w niej ferwor. „Ja mu dam litość!”
Może i on się zawahał.
Dlaczego? – Ni jej to wiedzieć.
Trudno. Ona nie zawaha się po
raz drugi.
Ścisnęła w dłoni odłamek
szkła, po czym w dwóch susach znalazła się przy nieznajomym. Celowała w kark i
pod potylicę, zamachując się potężnie.
Unik, obrót i ani się
obejrzała, jak coś podcięło jej nogi. Nim z głuchym gruchotem upadła na zadek,
mężczyzna ujął ją za ramiona i przygwoździł do ściany. Ich twarze były bardzo
blisko. Nie było to jednak spotkanie o intymnym, subtelnym charakterze. Wręcz
przeciwnie. Bezczelne ogniki rozszalały się dziko.
- Słuchaj, laleczko – pogroził
rozeźlony, stukając lekko płazem sztyletu o jej obojczyk. – Przed momentem
byłaś gotowa buty mi moczyć od biadolenia, skąd ergo teraz ten kuraż? Nie
zabiłem cię? Owszem. Jesteś cała i zdrowa? Owszem. Ale ja łatwo zmieniam
zdania. Bądź grzeczna, to może ci się upiecze.
Spojrzała na niego rozeźlona.
Kompletnie nie wiedziała, jak mu się odciąć. W dodatku lękała się możliwości,
że morderca jest nieco drażliwy – przy pierwszej ujmie rozpłata jej gardło.
Jeśli tylko na gardle się skończy.
Zerknęła na buty z polerowanej
skóry. Tylko tyle była w stanie zobaczyć zza zasłaniającego jej widoczność
torsu mężczyzny. I wtedy poczuła ponownie gorzki żal i gniew. Jej ojca
zamordowano. Nawet nie znała powodu. Czy może w ogóle go nie było? A teraz jest…
poniewierana i… gwałcona przez tego samego mordercę. Tak, poniewierana i
gwałcona. On gwałci jej przestrzeń osobistą, łapie ją ciągle za ramiona…
poniewiera ciałem. I psychiką. Kto pozwala sobie na coś takiego względem urodzonej
arystokratki? "Przecież… ja nie jestem głupią szczeniarą z wioski! Ja mam swoją
dumę!”
Już otwierała usta, żeby mu
się odszczeknąć, kiedy nagle zesztywniała, a w brzuchu poczuła motyle. Nie
dostrzegła żadnej reakcji mężczyzny,
dlatego zmartwiała zaraz, odgłos ów
biorąc za zwykły przesłuch. Jednak momentalnie, po raz drugi, wyłapała skrzyp
schodów. Tuż za drzwiami.
Ktoś zmierzał do sypialni
barona Marka Gusioha.
Tym razem nie było mowy o
pomyłce. Jej serce, niczym bęben, uderzało w jednym uroczystym rytmie. Zaraz,
jeszcze chwilka. To zapewne Ariennou. Albo któraś z pozostałych sióstr. Jeszcze
moment…
Poczuła szarpnięcie i gwałtownie
ciągnąc za koronki i falbany sukni, nieznajomy powiódł ją za wielką komodę.
Groźnym gestem nakazał milczenie, po czym zbliżył sztylet, dobrze jej już znany,
jeszcze bliżej. Posłała mu nieustraszone spojrzenie, w rzeczywistości starała
się opanować drżenie nóg. Ktokolwiek niezamierzenie by nie przybył jej na ratunek, czy morderca uzna go za zagrożenie i zabije? Ciało starego barona
wciąż spoczywało na środku komnaty, skoro więc Maria Elena dostrzegła je bez problemu, przybysz nie
będzie miał również z tym kłopotu.
Nie, nie pozostaną w ukryciu.
Drgnęła nagle przejęta tym, iż
chciała, chciała być niezauważona. „Ale dlaczego?” Nie potrafiła odpowiedzieć
sobie na to pytanie, w końcu to oczywiste, że żadna z jej sióstr nigdy nie
posądziłaby jej o zdradę lub mord. A jednak czuła sceptycyzm podobnego
spotkania. Wzdrygała się samą myślą, że zabójca potrafiłby pozbawić życia kolejnego
członka jej rodziny.
Może… mogę tego iksa w jakiś
sposób ostrzec. Ale jest tylko jedna metoda. „I czy powinnam liczyć się ze
wzburzeniem mordercy, kiedy ostrzegę przybyłą osobę?” Czuła jednak, iż jest
gotowa poświęcić dla sióstr wiele. Matki nie miała od dawna, była najstarsza i
musiała dbać o to, co pozostało. Problem lecz w tym, iż zza szafy nie widziała
kompletnie nic. Nie potrafiła więc stwierdzić, czy to któraś z sióstr stanie w
progu, czy może raczej inny przybysz.
No trudno, trzeba będzie
krzyczeć na zapas.
Wyłowiła dźwięk poruszanej
klamki. Mężczyzna przyparł do niej jeszcze bliżej, aby i on był niewidoczny zza
komody. Między ich ciałami spoczywał sztylet. Rękojeść morderca miał w prawej
dłoni, sztych opierał się zaś o lewą pierś Marii Eleny.
- Jeden ruch – szepnął jej do
ucha, a ona nie ukrywała już, że taka bliskość sprawiała przyjemność. Ciepły
oddech pieścił ucho, nos mężczyzny muskał włosy, wywołując dreszcze na skórze
głowy. – Jeden twój ruch, niepożądany odgłos. A ja się nie zawaham,
Stokroteczko – poczuła, jak ostrze dziurawi suknię i kłuje ją w pierś.
Podniosła na niego oczy, po
raz drugi czuła się wobec niego jak dziecko. Małe, zagubione, nieposłuszne i
karcone. A „wychowawca” ciągnął dalej:
- To bardzo nieuprzejme ze
strony przybyłego, że przeszkadza nam… podczas schadzki. – Parsknął jej cicho
do ucha, wywołując mrowienie – Nie uważasz, dziewko?
Najpierw zarejestrowali dźwięk
otwieranych odrzwi, następnie ktoś zachłysnął się powietrzem. I zaczął
wrzeszczeć. Bardzo, bardzo cienko.
„Karalie.” Przemknęło Marii
Elenie przez myśl.
Karalie była najmłodszą z jej
sióstr, miała tylko dziesięć lat. I fakt, że pojawiła się tu teraz był
niezwykłym fatalizmem.
Zerknęła na nieznajomego z
przestrachem. Czy uczyni coś złego dziecku? Czy ośmieli się w ogóle je
skrzywdzić? Kiedy patrzyła w głębię ogników nie potrafiła stwierdzić, czy
znajdzie się w nich miłosierdzie. To, co dostrzegła natomiast na pewno, było
zdumienie. Nim atoli którekolwiek z nich zareagowało, gdzieś z oddali napłynął
kolejny głos:
- Karalie?! Karalie! Co się
tam dzieje?
Maria Elena zamknęła oczy
przerażona. Ariennou była o rok od niej młodsza, czasem się jednak zdawało, że
o wiele dojrzalsza. Tylko jej tu brakowało.
Słyszała, jak siostra wbiega
po schodach na piętro, jak wpada do komnaty i… Nastąpiło długie milczenie
przerywane łkaniem Karalie.
- Karalie – zabrzmiał w końcu
spokojny, rzeczowy ton. – Czy… czy widziałaś cokolwiek, kogokolwiek w tej
komnacie?
Dziewczynka chlipała i
pociągała noskiem, kilka razy wymamrotała „nie wiem”, aby z powrotem powrócić
do kwilenia. Maria Elena zacisnęła usta wymierzając w mordercę karcące
spojrzenie. To była jego wina. Ogniki odparły jej wzrok z mocą, nie było w tej
mocy nic ze współczucia. Postanowił jednak najwyraźniej ujawnić się – odjął
sztych sztyletu z jej piersi i schował go do pochwy. Nie bawił się z
zachowaniem pozorów, a zrobił to tak z głupia frant, specjalnie wynurzając się
zza komody, że Ariennou syknęła zdezorientowana i musiała w coś uderzyć,
zabrzmiał bowiem głuchy huk. Kiedy Maria Elena podążyła za mężczyzną, jej
siostra masowała sobie tył głowy.
- Ty… - zabrzmiał wstrząśnięty
sopran dziewczyny, wpatrującej się w mężczyznę jak w widmo. - Ty… Nie zbliżaj
się! Karalie, chodź tu szybko! Złoczyńco, ani waż się… - i wtedy oczy ciemnowłosej Ariennou
powędrowały za ramię zabójcy. Maria Elena spuściła wzrok, jednak podeszła
bliżej. Nie zdała sobie nawet sprawy, że stała teraz ramię w ramię z
nieznajomym.
Areinnou pobladła nagle twarz,
usta rozchyliły się. A cisza, ciężka i przygniatająca zapadła w komnacie. Maria
Elena czuła, że było to coś o wiele gorszego, niż rozszalała w umyśle burza,
niż piekielna ironia, paląca jej policzki i szyję, to było gorsze, niż strach,
który czuła pierwszy raz będąc obezwładniona przez mężczyznę. Mężczyznę, który
teraz stał tuż przy niej.
Napięcie rozładował właśnie ów
mężczyzna, i to nie w byle jaki sposób. „Doprawdy, z wytworną gracją i subtelną
elegancją. Doskonale dopasowanymi do sytuacji” – jak z przekąsem oceniała
później Maria Elena, wspominając wydarzenie. Roześmiał się wymuszenie, po czym
jednym niedbałym ruchem złapał Marię Elenę w talii i przyciągnął do siebie,
tak, że uderzyła o jego biodro.
Zerknęła szybko ku siostrze i
spłonęła rumieńcem. Rumieńcem zgrozy i wstydu. Wyszarpnęła się z uścisku, co
było zadziwiająco łatwe, bo nieznajomy nawet jej nie przytrzymywał. „A to
dlatego - tłumaczyła sobie potem - iż doskonale wiedział, że ten jeden gest, niby
nic nie znaczący między nami, da Ariennou dużo - o, jak dużo! – do myślenia.”
Chodziło tylko o pozory. Tak potężną grę pozorów.
- Posłuchaj mnie, Ariennou… -
zaczęła cicho, wciąż zarumieniona Maria Elena. Siostra jednak zdawała się nie
słuchać, po jej błędnym wzroku i bladych ustach, można było poznać, iż szykuje
się do wybuchu, który nastąpił chwilę później.
- Co to ma znaczyć?! –
zerknęła niepewnie ku mordercy, po czym spoglądając na Marię Elenę, znów przybrała
złowrogi wyraz. – Co to za mężczyzna? Dlaczego ojciec leży… cały zakrwawiony? –
Po raz pierwszy dzisiaj załamał się jej głos, zaszkliły oczy. Zaszlochała
spazmatycznie.
Maria Elena poczuła
rozlewające się po jej ciele ciepło, uśmiechnęła się smutno i ruszyła przytulić
siostrę.
- Nie zbliżaj się do mnie! –
ta zatrzymała ją w pół kroku, twardym już jak stal głosem.
Najstarsza z dziewcząt
przystanęła zgromiona. Zupełnie nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. To
nie tak miało być. Nagle doświadczyła zalewającą ją falę rozpaczy, spóźnionej od
momentu, gdy ujrzała martwe ciało. Wszystkie emocje połączyły się w niej
natychmiast, a ta ostatnia kropla przelała kielich. Kielich żalu i bezsilności.
- Ariennou. – szepnęła spokojnie,
czując, jak łzy napływają jej do oczu. – Jak możesz sądzić, że mam z tym
cokolwiek wspólnego…? – urwała nagle, bowiem siostra podniosła na nią wielkie
oczy. Wielkie i złe, takich oczu jeszcze nie znała.
- Jak? JAK MOGĘ? – zawołała
histerycznie. – Cała komnata jest we wstrząsającym stanie, na jej środku leży…
leży trup! A ty zabawiasz się z pierwszym lepszym obdartusem, ukryta tuż za
szafą!
Ostatnie słowa uderzyły w
Marię Elenę niczym tuzin krisów. Płonął w niej ogień; żalu, smutku oraz
nienawiści do mordercy. Teraz sama chciałaby mordować.
Rozwścieczona, zupełnie
zapomniała o swoich boleściach. Przeszła dystans dzielący ją i Adriennou, i
wymierzyła jej krótki, ostry policzek.
- Nie wiesz nic o sytuacji,
więc nie waż się mnie oceniać! Ani obrażać!
Ofiara napaści była oburzona.
Maria Elena kątem oka widziała wycofującą się pod ścianę Karalie, przez co w
duchu odetchnęła z ulgą. Dziecko nie powinno mieć styczności z czymś podobnym.
Adriennou jakby nagle o tym zapomniała, zadarła bowiem hardo głowę i syknęła
głośno:
- Fakty same sobie świadczą.
Nie uwierzę, że mu nie dałaś – zaczerwieniła się, jakby same podobne myśli
czyniły z niej gorszą osobę. – Ale spójrz na niego! Jak on wygląda, jak jest
ubrany. Toż to szlachcic nie jest na pewno! Wcześniej nigdy bym cię nie wzięła
za takiego wycierucha. Zhańbiłaś się, Mario Eleno. Nad ciałem ojc…
Adriennou nie dokończyła.
Poleciała w tył, popchnięta przez Marię Elenę. Z cichym wrzaskiem wyrżnęła
głową o jedną z wyłamanych boazeryjnych desek. O drewno, niczym pal sterczący i
wykarbowany, wyrastający ze ściany, na wzór bezlistnego, umierającego drzewa.
Młodsza Gusioh krzyknęła tylko krótko i urwanie,
następnie zamilkła, a jej głowa opadła na pierś.
Karalie pisnęła i rozpłakała się, wciśnięta w kąt.
Maria Elena wpatrywała się w przestrzeń. Szok
ostudził w niej złość, zmiany nastroju spowodowały, że nie miała już siły na
przeciwstawienie się wszystkiemu wokół. Poświęciła dziś zbyt wiele energii na
nienawiść, na strach. Tak wiele śmierci. Tak wiele krwi… Nie potrafiła otrząsnąć
się z amoku, obrazy poczęły wirować, była zdezorientowana, chwiała się. Nie zdołała
ustać na nogach, nie zarejestrowała w umyśle momentu, gdy upadła, ale chwilę
potem siedziała już na ziemi. Poczuła ból w dłoni. Usypiająca, zerknęła jeszcze
w jej kierunku. Palce były ciemnoczerwone… albo tylko jej się tak wydawało? Z
garści wypadł zabrudzony czymś czerwonym odłamek kryształu. Nie umiała
skojarzyć, co to, ale wiedziała, że jest to coś ważnego. Powieki ciążyły jej
niemiłosiernie. Uznała za bezsensowne sprzeciwiać się własnemu ciału, ale nie
zdążyła nawet zamknąć oczu, bowiem nastała wszechogarniająca, obojętna ciemność.
Tamtaratam! Mamy nowy odcinek. Kurczę, wyobrażałam sobie go zupełnie inaczej - miał objąć o wiele więcej informacji i fabuły, jednak zorientowałam się, że byłby wtedy niemiłosiernie długi, a nie chcę Was przytłaczać tak wielką kupą tekstu. ;) Mam nadzieję, że uda mi się zakończyć "wstęp" do Piekielnej Utopii w przyszłym rozdziale, ponieważ bardzo nie lubię takich rozciągłości na wiele odcinków.
Jakbyście wyłapali jakieś literówki, błędy, niespójności - walcie śmiało, bardzo mnie zawsze cieszy, że jest ktoś, kto mnie poprawia. ;)
Dziękuję Wam również za komentarze pod ostatnią notką. Zdziwiłam się nieco, że tak wiele osób polubiło Marię Elenę. Osobiście sama ją rozumiem i... szanuję (hm), ale to pewnie dlatego, że patrzę na jej charakter z perspektywy tego, co się dopiero wydarzy. ;) A tak, wydaje mi się bardzo irytującą osobą, nie wspominając już o Żegocie. xD
Jak Wam się podoba nowy szablon? Było z nim trochę problemu, dlatego jestem z siebie dumna, że już niemal wszystko jest na swoim miejscu.
A kolejny rozdział? Właściwie miałam zamiar zrobić miniaturkę miłosną na 14 lutego. Ale prawdopodobnie nie wyjdzie mi to, ponieważ w najbliższych dwóch tygodniach mam sporo sprawdzianów. Ale kto wie? A co Wy myślicie o jednopartówce na Walentynki? O kim najbardziej chcielibyście przeczytać w Dzień Zakochanych?
Pozdrawiam serdecznie!
Jakbyście wyłapali jakieś literówki, błędy, niespójności - walcie śmiało, bardzo mnie zawsze cieszy, że jest ktoś, kto mnie poprawia. ;)
Dziękuję Wam również za komentarze pod ostatnią notką. Zdziwiłam się nieco, że tak wiele osób polubiło Marię Elenę. Osobiście sama ją rozumiem i... szanuję (hm), ale to pewnie dlatego, że patrzę na jej charakter z perspektywy tego, co się dopiero wydarzy. ;) A tak, wydaje mi się bardzo irytującą osobą, nie wspominając już o Żegocie. xD
Jak Wam się podoba nowy szablon? Było z nim trochę problemu, dlatego jestem z siebie dumna, że już niemal wszystko jest na swoim miejscu.
A kolejny rozdział? Właściwie miałam zamiar zrobić miniaturkę miłosną na 14 lutego. Ale prawdopodobnie nie wyjdzie mi to, ponieważ w najbliższych dwóch tygodniach mam sporo sprawdzianów. Ale kto wie? A co Wy myślicie o jednopartówce na Walentynki? O kim najbardziej chcielibyście przeczytać w Dzień Zakochanych?
Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo ładny nowy szablon, podoba mi się zwłaszcza ten pergamin i sztylety, tworzą naprawdę świetny klimat. Podkład muzyczny też jest bardzo urokliwy, cieszę się, że dzięki Tobie się z nim zapoznałam.
OdpowiedzUsuńCo do literówek "Ni jej to wiedzieć." - nie miało być "nie"?
Podobają mi się Twoje opisy, tak wewnętrzne, uczuć i przeżyć bohaterów, jak i tego, co się dzieje wokół. Mieszanka stylów tworzy oryginalne wrażenie, aż ciężko mi opisać uczucia po przeczytaniu tego :) Ale napisałam już kiedyś - dziwna baśniowość, i zostanę przy tym.
Irytująca? Hm, ciekawa. To jest to niesamowite uczucie - poznawać bohaterów od samego początku, patrzeć, jak zmieniają się sądy... Lubię wracać do opowiadań drugi raz choćby tylko po to, żeby wręcz zszokować się, jak inaczej odbierałam postać znając tylko fragment całości. A uczucie jest mi doskonale znane - sama jestem niekiedy bardzo zaskoczona interpretacjami moich czytelników, ale czytam je z ogromną ciekawością.
Ach, no i miło mi, że zdecydowałaś się do mnie zajrzeć :)
Dziękuję bardzo za komentarz! :)
UsuńCieszę się, iż podobał Ci się rozdział. Zawsze boję się możliwości, że skoro ktoś polubił opowiadanie, przez załóżmy, dwa posty, sam naszkicował sobie dalszą zarys dalszej historii i jest zawiedziony, że w rzeczywistości fabuła ma się zupełnie inaczej. ;)
"dziwna baśniowość" to ciekawa pochwała. I oczywiście bardzo mnie intryguje. No i jestem cała hepi, że moje twory jakoś da się zidentyfikować. xD
Właściwie od początku miało być "ni jej to wiedzieć". Takie tam, wieśniacka gwara się odzywa. ;D
Pozdrawiam!
Musze sie najpierw odnieść do komentarza co mnie zostawiłas, bo nie byłabym sobą, nie? ;)
OdpowiedzUsuńZawsze po opublikowaniu czegośsiedze jak na szpilkach, boję się, że się nie spodoba nikomu, dlatego soł się very cieszę, że mniema, iż Tobie sie podobalo ^^ hehe
Co do stworzen fantastycznych i ras, no to uwielbiam je i nie chce sie wlasnie ograniczac do np tylko elfow no bo... Dobra uwielbiam elfy i wlasnie moze dlatego, nie chce zeby mi sie znudzily ;) a jesli bym sie tylko nimi otoczyla... A ostatnio pokochałam krasnale, wiec, procz mieszanca Forina jeszcze sie pojawia inna pelokrwiste krasie ^^ a przynajmniej taki jest plan...
No, mam nadzieje ze sprawa pana zywiolow (jak sie samozwanczo tytuluje setismord - swoja droga zastanawialam sie czy nie zajrzec w jego umysl w pierwszej osobie, ale boje sie coby nie namieszac) i tego czemu (i jego wojaki^^) chce dorwac Iv powoli sie wyjasni, dlatego narazie nie bede nicmowic, w sumie balam sie ze ktos sie domysli zanim sama to opisze:P
Za to Ty slusznie domyslasz sie, ze ojciec Ivrel zyje. Ale okey! Wiecej nie mowie ;) (papla jestem, papla i tyle)
Aaaa, jeszcze te cienie :( zapomnialam dac do nich odnosnika, zaraz to naparwie ;( zmienilam nazwe gildii Forina na Gildie Cieni. Najpierw chciałam faktycznie wprowadzic Cienie jako istoty, ale... zastapie je czyms innym ;) A od kiedy Gildia sie przechrzcila na Cienie juz nie moglam tego zmienic ani z glowy wyrzucic.
I własnie :( Chyba do dupy jest to wylaczenie kopiowania ;/ Raczej zbedna opcja nie? Po raz to kto by sie połasil, a po dwa wlasnie teraz bede siedziec pol nocy i szukac tych powtorzen ;P Nie no, ale serio, jak myslisz? Bezsensu to jest, prawda?
Twój nowy szablon jest zakurwisty, wooo, jak wlazłam zaraz to szczena mi opadła w doł. Jest mistrzostwo, noooo... Nie wiem jak to zrobilas i glowa pewno by mi spuchla od tego, ale jest naprawde piekny!!! I tresc na tym papierze, przyszpilonym sztyletem... Mmmmm. Rozpływam sie, serio na serio.
Wyłącze ta glupia opcje. Jak znajdziesz kiedys tam jeszcze czas, zeby mi rzucic powtozreniem w twarz, bede mega wdzieczna :D I wlasnie tak mi sie tez zdawalo, ze cos kurde przesadzilam z przecinkami, heh, jakos mialam fest zawias interpunkcyjny... Oo
A teraz (bo najpierw obowiazki) Ide die dorwac do new rozdzialu :D
wybacz mi nieskladny komentarz, literowki i male litery. kiedys pisalam pseudo poetyckiego bloga, gdzie duzym literom osobiscie odebralam racje bytu no i jeszcze czasem wchodze w ten schemat ;)
"Ale spójrz nie niego!" nie = na ? ;)
OdpowiedzUsuńNooo. No. Jakbyś była obok mnie, to pewno bym Cie poklepała po plecach, dodając cos w stylu "Dobra Robota" nie dobra robota, tylko (ku chwale wielkich liter) wlasnie Dobra. Zaraz, znajde ten fragment...
"Przecie ocalił jej żywot. „A przynajmniej nie zakończył go, jeno okazał… litość. Litość?!” Poczuła gotujący się w niej ferwor. „Ja mu dam litość!”"
xD I w ogóle mogłabym tak kopioac kawałek po kawałeczku, bo tu perła na perle leży! A zwłaszcza wszystkie myśli Mari Eleny. No wybacz mi, kochana (korze sie padajac na twarz; w glebi serca zaluje ojca Marii El i.... jej siostry tez, prawda? ;/ choc najbardziej w tym wszystki zal mi jednak Karalie), ale mimo powagi sytuacji i dosc krwawej akcji, mi osobiscie ta powage bardzo ciezko bylo zachowac. ;) Dopiero koncowka wygimnastykowała moja twarz, zamianiajac radosnego bananka w podkowke... Ale zabawy i radochy poziom na dzis uzupelnilam :D a i do jutra starczy spokojnie ^^
Jeszcze jedno. Nie doceniłam chyba ostatnio, jak nieziemsko niepowtarzalny masz styl. Mysle, ze moglabym Cie rozpoznac, nawet gdybys gdzies indziej probowala pisac anonimowo ;) Wiesz, w mojej randze - wciaz dąrzacej do pelnej oryginalnosci we wszystkih dzidzinach zycia dziewczynce - to szczyt marzen ;)
Co do miniaturki ;) Haha, o kim bym chciala przeczytac? :D Z chęcią pożyczyłabym Ci swoją Ivrel na potrzeby jakiegos krasnoludzkiego, burzliwego (thorinowego :D) romansiku :D:D O rany, wybacz mi, ale wlazło to do mojej chorej głowy i nie mogłam sobie darowac :D Tak, wiem, jestem poważnie uszkodzoną psychicznie istotą. I nie, nie będę Cie szantażować tym, ze mam w lutym urodziny :D
Hm. No to muszę znalezc kogos, kto winien mi jest jakas przysluge... :D
dziekuje za inspiracji sporo! pisz dalej,bo juz teraz sie nie moge doczekac!
O, cholerka! :D Ile czytania, nie no, szczena mi opadła, wielkie brawa. Ja to zawsze kiedy czytam Twoje opowiadanie, to po prostu po skończeniu siedzę nieruchomo i szukam jednego zdania, które by mogło wyrazić moje uczucia. Jak czytałam o Forinie i Iv... ja pierdolę, walę twarzą w ekran i tylko "kurwa, kurwa, kurwa". x) Uwielbiam Twój styl pisania. Nie no, chyba już to pisałam z tysiąc razy, ale mogłabym jeszcze kolejne tysiąc. Jest taki lekki i zdystansowany. :D
UsuńA teraz czytam Twoje komentarze i spalam buraczki. ;) Tak mi się miło zrobiło, gdy napisałaś coś o moim stylu. Zazwyczaj mam wrażenie, że moja pisanina to nieskładny bełkot i każde słowo pasuje do drugiego, jak wół do klaczy. ;o Kurde, bo: ja - ty. Bez porównania! Momentami, gdy piszę, to tak sztywno, że ludzie drgawek chyba dostają. ;D
A co do miniaturki: to w życiu nie "przyjęłabym" Iv. Bezwzględnie zniszczyłabym ją. ;c Nie potrafiłabym tak opisać jej osoby, z taką pasją i charakterkiem. Ale może Ty się pokusisz? :D
ej, no czekaj :D
OdpowiedzUsuń"Do dziś jestem ciekawa, jak wyglądała moja mina. Ale dobrzy ludzie: berety jeszcze o niczym nie świadczą. Ja mam wojowniczą duszę, a co!"
hahahaha, wyję nie, po prostu przeczytalam sobie zakładkę o Tobie i poskładałam sie znowu ze smiechu :D Kurde i tak mysle, ze fest mi blisko do Ciebie, choć ja, równiez fanka fantasy oczywiscie i all of tego typu :D róż cierpię poważnie srednio :D haha, ale mi sie to sposobało, uwielbiam ludzi z dystansem do siebie (sama sie mega staram...wlasnie)
Ey, no na mnie tez sie dziwinie patrzyło srodowisko jak bluzgałam, a bluzgac przyznaje sie bez bicia uwielbiam ;) weszło mi w krew, zakorzeniło się i juz bez tego soba bym nie byłam, dlatego nawet moja mamusia musiala sie przyzwyczaic, ze to norma jak ja opierdole przez telefon ;) Przeciez kurwy wszystkie (bluzgi w sensie ^^) sa takie smieszne! Podkreslaja kazda sytuacje w taki sposob, ze traca niepotrzebna powage, a i czesto rozladowuja złość, gniew i nienawisc! To samo dobro jest :D
hehe.
Ale sie wystraszylam troche tym eragonem. Znaczy sie, fanka nie jestem, nie bylam (ale murtagh ktorego garrett hedlund zagral omnomnomnomnom ^^) to ta walka ze złem, która nie tylko u Tolkiena ma miejsce, a wrecz bym powiedziala ze jest taka tradycja basniowa, no i obawiam sie czy moje opowiastki nie ida w ta strone ;( moze nie sam jeden glowny bohater, ale dobro i zlo w sumie juz sie sciera. Hm. No,a o Tolkienie nie zaczynam nawet, bo ja pierdolę. I tak zobacz ile juz Ci do czytania zostawilam, masakra jakas. ;) Ale mature z polskiego z elfow zdałam na 100% :D co jest moim zyciowym (jedynym) sukcesem :D
Oke, spadam juz spac, a nie dupe truje po nocach :D
Pozdrrrro :D
Hahahaha! Nie wyobrażasz sobie pewnie nawet, jaką pozytywną energią promieniujesz! xD Ciągle tylko śmieję się, jak głupia, walę w stół pięścią z wrzaskiem "Świetna dziewczyna!". Haha.
UsuńJak najbardziej się zgadzam, nasze polskie "kurwy" są znakiem rozpoznawczym, a pomijając ich "moc" i "siłę" ;p mają też cudowne brzmienie.
Rili?! :O Murtagh? O choinka, moja ulubiona postać! Za każdym razem, kiedy się pojawiał w książce, wrzeszczałam w poduszkę. ;) A w filmie jest jeszcze w dodatku uroczy. Moją drugą ulubioną postacią jest Galbatorix, ale nie w ekranizacji, bo na ekranie jest łysy (Yyyyy ;c), a wyobrażałam go sobie, jako... em, krótko mówiąc :"Galbatorix, dobra dupa." ;D
"no i obawiam sie czy moje opowiastki nie ida w ta strone ;( moze nie sam jeden glowny bohater, ale dobro i zlo w sumie juz sie sciera." Oj tam - oj tam. I tak będę pochłaniać tonami. :*
Całuję rączki za taki obszerny tekst i opinię. Polepszyłaś mi humor na cały dzień! x)
Buziak.
-.- :D Jestem pewna, że byś sobie z Iv poradziła może i lepiej niż ja, moja droga, a zeby Ci to udowodnic mam ochote Cie jednak poszantazowac :D Bo cos za nisko sie cenisz! Zdecydowanie! ;) Heh, jakby Ci lepszy pomysł nie wpadł z zadnej strony to wiesz - mnie mozesz tylko i wylacznie uszczesliwic ^^
Usuń;)
Boże wyjechałam w góry, mój dostęp do internetu to komórka, szablonu nie widzę ale wierzę, że jest wspaniały. Tak samo jak rozdział. Ten Żegota... Mmm. Żałuję że nie zakładasz pisania scen erotycznych ;> ja mogę pomóc ;d tylko kurde chcę już dalej! Czy Maria Elena dołączy do zabójcy? A co z tą siostrą? Chyba żyje! Cud miód ;)
OdpowiedzUsuńAgnes A. z pleasedontbreathe
Hahaha. Raczej nie nastawiam się na pełne namiętności sceny, chociaż kilka erotycznych rzeczywiście mam w planie... za kilkanaście rozdziałów może? xD
UsuńDziękuję pięknie za opinię, cieszę się, że Ci się podobało.
Witam! Na początku powinnam Cię skarcić kochana, że zapomniałaś mnie powiadomić! Dobrze, że sama tu zaglądam, co jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńRozdział spodobał mi się :) najbardziej końcówka, nie spodziewałam się, że zginie siostra Marii Eleny... :( teraz wszystko się skomplikuje jak mniemam :P
Dalej liczę w serduszku na jakiś romans Marii Eleny z Żegotą, jest takim facetem jakich lubię :D
Znalazłam kilka błędów:
"W pokoju panował półmrok, było cicho, na tyle cicho, aby z łatwością dosłyszeć można było przyspieszony oddech dziewczyny, bicie jej serca." - powtórzenie "było"
"Wyglądał, jakby właśnie zaświtało mu coś w głowie, bowiem odwrócił się do niej przodem z nieco odmieniona twarzą." - przecinek przed "z" "odmienioną" - powinno być
"Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie, w końcu to oczywiste ze żadna z jej sióstr nigdy nie posądziłaby jej o zdradę lub mord." - tu chyba powinno być "że" zamiast "ze"
Także życzę weny i czekam na miniaturkę, chyba wiesz jaką :D
Pozdrawiam cieplutko!
Weszłam dzisiaj na Internet w celu poinformowania Cię o NN, kiedy to już zrobiłam, okazało się, że mnie wyprzedziłaś. ;)
UsuńOoooch, ja też lubię takich chłopców. ;) Jeśli miniaturka rzeczywiście się pojawi, nie będzie w niej na pewno Marii Eleny. Zaburzyłoby to zupełnie tok opowiadania, a nie chcę mieszać niczym w stylu "w równoległej rzeczywistości". Ale jednopartówka z Żegotą mogłaby ewentualnie być... w sensie "przeszłość Żegoty", czy coś. ;D Zobaczymy.
Dziękuje bardzo, że zwróciłaś uwagę na błędy. :) Już lecę poprawiać.
Pozdrawiam serdecznie!
Też właśnie zerknęłam :D Wybaczam więc :) haha
UsuńRozumiem xD W takim razie liczę na jakąś przeszłość mojego Żegoty o cudnym imieniu :D
Ładny szablon, choć tekst mi się nieco przesuwa w prawo. Blog zapowiada się ładnie, masz dość lekki styl. Znalazłam w komentarzach powyżej wzmiankę o jakiejś miniaturce. Uwielbiam miniaturki i ludzi, którzy piszą miniaturki! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie. (Zlodziej-Mysli)
Tekst może ci się przesuwa, ponieważ masz inną przeglądarkę. Ja osobiście korzystam z Google Chrome, więc jest przystosowany właśnie do tego. Sprawdzałam jednak i w Mozilli też wygląda dobrze. Może korzystasz jeszcze z innej? W Explorerze bardzo prawdopodobne, że się rozjeżdża.
UsuńDziękuje za tak piękne słowa jak również się ciesze z przeprowadzki jak i również z tego że odnalazłaś mnie a ja Cię ;) Pozdrawiam i dodaje do elity oraz życzę pomyślnego startu
OdpowiedzUsuńPS bardzo pomysłowy i magiczny szablon, dawno tak przemyślanego nie widziałam ;)
Jeej. Dziękuję. :D To wiele znaczy, zwłaszcza, gdy pisze to taka specjalistka, jak TY. :)
UsuńChciałabym na samym początku wspomnieć, byś nie krępowała się i spamiła mi ile tylko zechcesz, a ja w miarę możliwości czym prędzej przybędę na nową notkę :) Czasem może z lekkim opóźnieniem, gdyż niestety nie mam także zbyt wiele czasu, ale wiedz, że będę starała się na każdym nowym rozdziale być.
OdpowiedzUsuńPrzejdę jednak do tej konkretnej rzeczy.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to ten fragment:
„Okiennice oczywiście były zamknięte. Na zasuwkę.” - niepotrzebnie moim zdaniem zaczęłaś od nowego zdania, znacznie lepiej wyglądałoby to w jednym: mogłabyś np. dać albo przecinek albo myślnik, co tam wolisz.
Kolejny fragment:
„Bardziej zajmującym okazała się przestrzeń komnaty. Zwykła przestrzeń.” - zajmującym czym – kotem, krzesłem, psem? Sądzę, że powinnaś tu napisać czym konkretniej, chociaż wiem, że zapewne chodziło o zajmujący widok, nieprawdaż? Tak, tak, ale jednak takie małe pominięcia wyrazów również nie są wskazane. Drugą rzeczą jest powtórzenie słowa „przestrzeń”. Zapewne celowe, ale nie rozumiem tego zbytnio. Myślę, jednak, że to powtórzenie (jeśli celowe), to źle użyte. Ja również lubuję się w takim pisaniu, tj. że coś jakby zaznaczam w innym zdaniu, mimo że wiem, że powtórka tego samego to błąd – ale w tym fragmencie jakoś to nie pasuje. Może po prostu „Zwykłe miejsce” ?
Następne:
„Wydawało jej się, że facet mruczy coś do siebie, że kopie przewrócone meble i zrywa ostatnie ocalałe arrasy ze ścian, że przeklina. Ale któż go wie?” - tego fragmentu nie mogę pojąć. Ok, mogło jej się wydawać, że mruczy coś do siebie i przeklina, ale że przewraca meble i zrywa ostatnie ocalałe arrasy? To jak to? Ona tego nie widziała? Nie rozumiem tego, naprawdę, ale dziś nie mam głowy do myślenia szczerze mówiąc. To kolejne zdanie również mnie zbija nieco z tropu.
W tym zdaniu, które teraz napiszę, nie ma żadnego błędu, ale chciałabym ci pokazać, gdzie właśnie mądrze użyłaś powtórzenie :) Tak powinno być! To wyżej po prostu mi zgrzytało, a to prezentuje się dobrze:
„Przeklęta komnata. Przeklęta, zapaskudzona mordem komnata.”
Następny fragmencik:
„Wpatrywała się teraz tępo w jego kosztowną kamizelę, nie czuła smutku. Przygnębienie.” - „Nie czuła smutku” dałabym do nowego zdania. To „przygnębienie” nijak mi tu pasuje.
„(...) niż strach, który czuła pierwszy raz będąc obezwładniona przez mężczyznę. Mężczyznę, który teraz stał tuż przy niej. Napięcie rozładował właśnie ów mężczyzna, i to nie w byle jaki sposób.” - zbyt wiele powtórzeń słowa „mężczyzna”. Poza tym po „ów mężczyzna” nie powinno być przecinka.
Bardzo dobrze, że nie popędziłaś z akcją na przód tylko ładnie i dokładnie wszystko zaczęłaś przedstawiać. Myślę jednak, że niektóre przemyślenia itp. można by było dać zupełnie dalej, kiedy COŚ się wydarzy. A to coś, to chyba wiesz co to takiego, prawda? :) Jakiś zaskakujący moment, coś niespodziewanego, rzecz jasna. Nie podoba mi się tylko wtedy, gdy Maria Elena nagle atakuje tego kolesia i jakby nigdy nic znajdują się twarzą w twarz. Zabrakło tu więcej emocji – przeszłaś do tego bardzo szybko. Ja wiem, że to zapewne miało być specjalnie, ale jednak nie skończyłam jeszcze jednego fragmentu, a już mi jakaś mini walka wyskakuje. Ach, ale wybaczam, wybaczam! Ja też czasem pędzę jakby mnie coś goniło i nawet tego nie zauważam. Dopiero czytelnicy mi to wytykają, bo wiadomo, że sam autor wszystkich swoich błędów nie wyłapie.
Reakcja tej drugiej siostry była dziwaczna. Ale szlachcianki takie są, przynajmniej moim zdaniem :D
Ah, czy ja pisałam, że uwielbiam Żegotę? Jeśli nie, to teraz napiszę – ja go kocham wręcz! Wielbię takie postaci, bo nigdy nie wiadomo, czego można się po nich spodziewać. Liczę na coś więcej między nim a główną bohaterką, heh ;))
Jeszcze może coś wspomnę o zapisach „myśli”. Nie sądzisz, że lepiej by to wyglądało bez cudzysłowu a pisane kursywą i czasami od zupełnie nowego akapitu? Bo tak, jak wplatasz do rozdziału, to się to gubi w tekście.
Czekam zatem na rozdział następny :) Pozdrawiam!
Hm, z początku nie wiedziałam, jak zacząć tę odpowiedź, ponieważ szybko zorientowałam się, że mamy nieco inne gusta i style (prawdopodobnie) także. A o gustach, mówią, się nie dyskutuje. Nie chcę, żeby brzmiało to jakkolwiek grubiańsko, dlatego przedstawię Ci mniej więcej mój tok... patrzenia na wszystko, na co Ty zwróciłaś uwagę w rozdziale.
Usuń1. „Okiennice oczywiście były zamknięte. Na zasuwkę.” Cóż, raczej nie piszę i nie zastanawiam się, co by teraz tu naskrobać i w jakiej formie. Słowa wylewają się ze mnie dość naturalnie, a jednocześnie mam w podświadomości zakodowane, żeby pisać zachęcająco i aby nie ograniczać stylu do przyjętych reguł. (Których właściwie ramy są dość sztywne czasem.) Dlatego ogólnie trudno mi będzie niektóre rzeczy uargumentować, ale jak najbardziej się postaram.
Otóż w powyższym fragmencie miałam zamiar zwrócić uwagę czytelnika na fakt, iż okiennice były nie tylko przymknięte, ot tak. Dana informacja wnosi delikatny podtekst. Zdaję sobie sprawę, że zdanie:
„Okiennice oczywiście były zamknięte. Na zasuwkę.” (Wtrącone 'mimochodem' jest jednak informacją ważną. Nie wiem, czy ktokolwiek to zauważył, ale w I rozdziale, Żegota wygląda przez to samo okno. Jest więc oczywiste, że później zostało ono zamknięte. Przez niego. Eeeh, takie tam bzdury ;D)
ma nieco inny wydźwięk i moc, co takie:
"Okiennice oczywiście były zamknięte na zasuwkę."
Różnica jest.
2.„Bardziej zajmującym okazała się przestrzeń komnaty. Zwykła przestrzeń.” Tutaj masz rację. Rzeczywiście forma "zajmującą" jest błędna i po prostu przy sprawdzaniu musiałam nie zwrócić na to zbytniej uwagi. Dobrze, że czuwasz! :) Również z powtórzeniem przyznaję Ci rację - właściwie to, gdy teraz zastanawiam się nad potencjalnymi synonimami, brzmi ten fragment nieco lepiej. ;) Postaram się znaleźć coś odpowiedniego jako zamiennik "przestrzeni" w sensie powietrza.
3. „Wydawało jej się, że facet mruczy coś do siebie, że kopie przewrócone meble i zrywa ostatnie ocalałe arrasy ze ścian, że przeklina. Ale któż go wie?” Samo w sobie mogłoby się wydawać nieco dziwne - bohaterka może nie słuchać, ale widzieć powinna, to oczywiste. ;) Zauważ jednak, że zaraz po powyższym zdaniu, następuje kolejne: "Po raz pierwszy od długiego czasu, jak Maria Elena siedziała w tej przeklętej sypialni, uciekła wzrokiem w t a m t o miejsce, nie potrafiąc się już powstrzymać." I ono już wszystko tłumaczy. Maria Elena jest w czymś w rodzaju stuporu - nie zbyt przejmuje się tym, co dzieje się dookoła. A potem jeszcze spogląda w "tamto" miejsce. Nagle najważniejsze staje się martwe ciało ojca. Ona nie jest w stanie zinterpretować dokładnie, co wyrabia nieznajomy, ponieważ JUŻ TERAZ spojrzała gdzie indziej. Ma tylko pewne przeczucia; coś dojrzy kątem oka itp.
Mam nadzieję, że precyzuję dość jasno. ;)
4. „Wpatrywała się teraz tępo w jego kosztowną kamizelę, nie czuła smutku. Przygnębienie.” Chyba masz rację z tym kolejnym zdaniem. Zaś samo takie, wyjęte nie wiadomo skąd, "przygnębienie", jest formą, hm... po prostu czułam, że samo to słowo... ACH! Nie umiem tego sprecyzować! xD To już po prostu kwestia przyzwyczajenia, jak się kto nauczył, głównie decyduje o tej sprawie nasza biblioteczka, to, co czytamy.
[Cholera jasna, trzeba było podzielić. xD]
Usuń5. „(...) niż strach, który czuła pierwszy raz będąc obezwładniona przez mężczyznę. Mężczyznę, który teraz stał tuż przy niej. Napięcie rozładował właśnie ów mężczyzna, i to nie w byle jaki sposób.”
Nie wiem, czy to spostrzegłaś, tylko i tak Ci nie pasowało jakoś, ale: te powtórzenia są tutaj celowo. ;D Fragment można sobie rozwinąć w ten sposób:
Drugi "mężczyzna": jest to zwykłe po prostu powtórzenie zamierzone.
Trzeci "mężczyzna": nie bez powodu dodałam tu to "ów". Chodzi o to, iż historia jest opisywana z perspektywy Marii Eleny. Narrator nie zna żadnej myśli 'mordercy' (jakoś dziwnie bawi mnie to określenie ;D). Wszystko kręci się wokół arystokratki. I chciałam tutaj podkreślić, że przez owe "ów" + kolejny raz "mężczyzna", M.E. nie odbiera go jako mężczyznę, ale bardziej przedmiotowo. Eh, czy ja to dobrze wyjaśniam? Mam nadzieję, że nadążasz. ;)
6. Co do myśli bohaterów to osobiście jakoś nie przepadam za umieszczaniem ich w kursywach. I chyba nie jest aż tak źle z tą nieczytelnością... z początku przemyślenia postaci miały być zupełnie "gołe". To jest, nawet bez cudzysłowów. ;D Wydaje mi się również, że akapity nie przy każdej myśli są stosowne. Zazwyczaj spostrzeżenie bohatera(-ki) odnosi się do monologu narratora, takie myśli zatem wkładam do jednego worka, są jakby "wmieszane" w cały ciąg.
Bardzo dziękuję za wyczerpujący komentarz! :) Dałaś mi wiele do myślenia i bardzo za to dziękuję. Przynajmniej już wiem, na co bardziej zwracać uwagę. Nikt nie jest idealny, a zwłaszcza nie ja, dlatego chętnie dowiem się więcej tym podobnych. :D
Błędy zaraz poprawię.
Pozdrawiam ciepło!
Możliwe, że mamy różne - a nawet to pewne, gdyż w końcu każdy z nas jest inny i dzięki Bogu się od siebie różnimy. Cieszę się jednak, że przedstawiasz mi w komentarzu swój "tok patrzenia" ;D Ale wiedz, że ja jakąś profesjonalistką nazwać się nie mogę, dlatego też komentuję raczej jako zwykły czytelnik - pokazuję Ci to, co widzę, ale nie jest powiedziane, że ja zawsze dobrze mówię ;]
UsuńAle pozwól, że odpowiem na resztę (podpunkty odpowiadają twoim podpunktom, jakby co):
3. Szczerze mówiąc się troszkę pogubiłam ;D Aha, czyli chodzi o to, że ona w tym momencie nie patrzyła na niego, tak? Jeśli potem rzeczywiście jest zdanie, że potem spojrzała dopiero na niego (wybacz, nie mogę tego znaleźć, ale również nie wiem, czy dobrze cię zrozumiałam), to wtedy przyznaję rację ;) Możliwe, że po prostu nie zauważyłam tego fragmentu lub po prostu o nim zapomniałam ;] Ale po prostu gdyby nie patrzeć na późniejsze zdanie (ah! ale ja mieszam!), które bardzo możliwe, że tłumaczy, iż dziewczyna dopiero na Żegotę spojrzała (rozumiesz jeszcze? bo chyba nieźle plątam;D), to bez niego, zdanie, które napisałam wcześniej brzmi troszkę bezsensu. I o to właśnie mi chodziło ;]
4. Hmm... no nie wiem, dla mnie jakoś to słówko "przygnębienie" po prostu tu nie pasuje, ale to tylko moje zdanie ;]
5. Tak, wiem, że celowo, ale głównie mi chodziło właśnie o tego "trzeciego mężczyznę" xD Bo to: „(...) niż strach, który czuła pierwszy raz będąc obezwładniona przez mężczyznę. Mężczyznę, który teraz stał tuż przy niej." - ładnie wygląda, ale następne powtórzenie już jakoś mniej dźwięcznie brzmi. Po prostu mi zgrzytało, kiedy czytałam.
6. Rozumiem, nie każdy lubi pisać kursywą :) Oj nie, nie, źle mnie zrozumiałaś. Nie miałam na myśli, by wszystkie przemyślenia pisane były od nowego akapitu ;) Ale czasami po prostu ładniej to wygląda i tak płynniej się czyta :)
Nie odpowiedziałam na wszystkie, ale po prostu nie wiedziałam jak lub do końca nie zrozumiałam, heh ;D
Również pozdrawiam i czekam na rozdział następny :))
Hahaha, ależ komentuj i krytykuj (z umiarem, bo się trzęsę). Dobrze mi to zrobi na pewno. ;) I jestem niezmiernie wdzięczna za sugestie, bo ich - przyznać trzeba - za dużo nie będzie nigdy. A są, po prawdzie, najbardziej wartościową formą komentarza.
UsuńSprostuję nieco:
3. Tak, właśnie o to chodziło. ;) Jak najbardziej nadążam i rozumiem o co... biegało ;D. Jednak zapewniam, że to zdanie późniejsze tam jest. ;) GDYBY go nie było, może mogłoby wydawać się to wszystko nieskładne i bez sensu. Ale gdybać nie ma potrzeby.
4. Bardzo mnie cieszy, że je [swoje zdanie] wyrażasz. Naprawdę. Bardzo wiele. Nie zdążyłam nawet jeszcze zabrać się do poprawienia własnego tekstu (haa, nie mówiąc już o lekturze blogów czytelników), jednak liczę, że uda mi się to dziś wieczór... czy kiedyś tam. xD
6. Z tym się zgadzam. Jeszcze raz przeskanuję rozdział i wtedy zdecyduję, o co mi dokładnie chodziło z myślami bohaterki. I czy akapity są w tych przypadkach odpowiednie. Ale dziękuję bardzo, że zwróciłaś uwagę! :*
Żegota! Ten w rozdziale 2 to chyba też Żegota, co nie? Bo jeśli tak, to muszę ci powiedzieć, że jest to świetna postać! Kurczę, chyba zazdroszczę Marii Elenie. Taki świetny facet. Bardzo lubię takie typki. :D
OdpowiedzUsuń"- Jeden ruch – szepnął jej do ucha, a ona nie ukrywała już, że taka bliskość sprawiała przyjemność. Ciepły oddech pieścił ucho, nos mężczyzny muskał włosy, wywołując dreszcze na skórze głowy. – Jeden twój ruch, niepożądany odgłos. A ja się nie zawaham, Stokroteczko – poczuła, jak ostrze dziurawi suknię i kłuje ją w pierś.
Podniosła na niego oczy, po raz drugi czuła się wobec niego jak dziecko. Małe, zagubione, nieposłuszne i karcone. A „wychowawca” ciągnął dalej:
- To bardzo nieuprzejme ze strony przybyłego, że przeszkadza nam… podczas schadzki. – Parsknął jej cicho do ucha, wywołując mrowienie – Nie uważasz, dziewko?"
To jest extra. Nie dość, ze czułam sie, jakbym sama była na jej miejscu, to w dodatku czytało sie bardzo łatwo, bardzo zagłębiająco i ciekawie. Nie no, normalnie musiałam zapiszczeć, gdy sie skończyło, bo miałam nadzieję na jakiś jeszcze moment z tym asasynem. :)
A Marii Eleny na razie nie lubię. Albo przynajmniej za nia nie przepadam. I za jej siostrą, tą Ariennou. A tak do tego: to bardzo ciekawe imiona nadajesz swoim bohaterom. Normalnie to często spotykam się z imionami zapożyczonymi z angielskiego, a tu - takie jakieś dziwne te imiona. Nie wiadomo z jakiego języka i skąd Ty je właściwie wytrzasnęłaś! :D
Biała Lwica
Żegota nie jest asasynem. Czytaj cierpliwie, wszystko się wkrótce wyjaśni. ;)
UsuńHaha. Dziwne imiona? No co ty nie powiesz, jakoś mnie zaskoczyłaś. "Żegota" to imię jak najbardziej polskie, Maria Elena również. Imiona zazwyczaj(w przypadku tego rozdziału to siostry Marii Eleny) wymyślam sama, ale czy są one takie dziwaczne?
Jakoś nie zionę miłością do anglojęzycznych nazwisk oraz imion, jednak przecież "Karalie" (bo Polskie to raczej to nie jest ;D) brzmi bardzo... może nie brytyjsko, ale rodem ze Stanów. ;D
Dziękuję, że wyraziłaś opinię.
Pozdrawiam!
No, nie chodziło mi o wszystkie imiona. Ale np. takie "Żegota" - polskie imię? xD Chyba jakieś z początków Polski i nie mam pojęcia, skąd je znasz. No i Ariennou. Bardzo ładne zresztą. Ogólnie szkoda trochę, że Ariennou umarła. Chociaż nie przepadam za Marią Eleną, to współczuję jej - wszyscy jej umierają. :(
UsuńWOUUU! Rozdziawiłam usta. Nie asasynem...? Jakoś mi się wszystko poplątało. xD
Pozdr.
Biała Lwica
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńHańba mi i wstyd okropny! Jak ja mogłam zrobić coś takiego?! Przeczytać notkę i zapomnieć skomentować... Nie wiem, czy to sobie wybaczę.
OdpowiedzUsuńAle teraz, pogwizdując pod nosem dla niepoznaki, szybciutko naskrobię krótką opinię. Notka (oraz bonus w postaci Twojego komentarza kierowanego do Leny_S) były iście interesujące. Czasami miałam tylko drobny problem ze staromodnymi słowami ^^"
Ta Maria Elena to ma tupet - słowa te będę powtarzać chyba pod każdym nowym rozdziałem ;) Ten jej charakterek aż błyszczy. A mężczyzna? No, no, niezły jest. Nie zamordował i nie zwiał, nie uciszył Marii Eleny tylko zamiast tego nabiera każdego, kto wchodzi do pokoju! Tak na marginesie to bardzo sprytne zagranie. Oczywiście mówię o momencie, kiedy Areinnou zobaczyła siostrę. Szkoda tylko, że zginęła zanim poznała prawdę. Co się teraz stanie z najmłodszą z sióstr? Kto się nią zaopiekuje? Czy Maria Elena wyruszy w podróż z tajemniczym mężczyzną?
Twoje opowiadanie jest cudne! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! I żeby to było jasne będę Cię nawiedzać dopóki takowy się nie pojawi ;)
Pozdrawiam,
Mia
"Czasami miałam tylko drobny problem ze staromodnymi słowami ^^" Hm, właściwie to chyba dobrze. Gdyby przecież wszystko co czytamy, było nam znajome, nie wyciągalibyśmy z owego czytania nic pożytecznego, nie uważasz?
UsuńJak byś czegoś na żywca nie rozumiała, to istnieją słowniki a i ja chętnie posłużę pomocą. :)
Dziękuję za opinię i cieszy mnie, że podobało Ci się! :)
Siubidubi. Pap-pap-pap!
OdpowiedzUsuńZajebiaszczy synek! xD Dołączam się do całej masy dziewczyn i razem możemy stworzyć FANCLUB ŻEGOTY! :D
Mam tyle do napisania, że po prostu nie wiem, od czego zacząć.
Najpierw może od tego, że tło muzyczne jest bardzo nastrojowe i świetnie się komponuje, nadając tekstowi pewną subtelność i delikatność...
Podoba mi się, że przeplatasz osobowość Marii Eleny poprzez "łańcuch" narratora. Ta dziewczyna ma irytujący, specyficzny sposób bycia i myślenia. Jak każda kobieta. Podoba mi się, że nie jest ani specjalnie wybarwiona ani podkoloryzowana. Ma zalety, ale też i wady. Liczę, że rozwiniesz to jeszcze bardziej, bo tworzy to klimat realistycznej historii. Biała Lwica napomknęła, iż czytając, czuje się jakby to ona sama była ta arystokratką. Ja właściwie też.
W niektórych momentach jest to [wszystko!] napisane bardzo naturalnie. Jakbyś sama to przeżyła i tylko opisywała dobrze znane uczucia. ;) A największe ze wszystkich chyba, wrażenie zrobiło na mnie:
"Maria Elena wpatrywała się w przestrzeń. Szok ostudził w niej złość, zmiany nastroju spowodowały, że nie miała już siły na przeciwstawienie się wszystkiemu wokół. Poświęciła dziś zbyt wiele energii na nienawiść, na strach. Tak wiele śmierci. Tak wiele krwi… Nie potrafiła otrząsnąć się z amoku, obrazy poczęły wirować, była zdezorientowana, chwiała się. Nie zdołała ustać na nogach, nie zarejestrowała w umyśle momentu, gdy upadła, ale chwilę potem siedziała już na ziemi. Poczuła ból w dłoni. Usypiająca, zerknęła jeszcze w jej kierunku. Palce były ciemnoczerwone… albo tylko jej się tak wydawało? Z garści wypadł zabrudzony czymś czerwonym odłamek kryształu. Nie umiała skojarzyć, co to, ale wiedziała, że jest to coś ważnego. Powieki ciążyły jej niemiłosiernie. Uznała za bezsensowne sprzeciwiać się własnemu ciału, ale nie zdążyła nawet zamknąć oczu, bowiem nastała wszechogarniająca, obojętna ciemność."
Nie był to fragment ani przeciągany, ani skrócony nienaturalnie. Każde słowo mi tam jakby pasowało doskonale. Czułam jakąś taką dziwną moc, opisywałaś, jak rodzona arystokratka mdleje. I chociaż takie to niby banalne, dla mnie przynajmniej było niesamowite przeżycie. Jakby czas spowolnił się naprawdę. Chyba jeszcze czegoś takiego nie czułam, czytając, bądź co bądź. ŁAAŁ!
Kurde, i ile razy już wspominałam, że kocham Twój styl i bardzo mnie relaksuje?
I żeby jakoś nie przedłużać, to jeszcze napiszę tylko, żebyś wciąż używała tych z deka zestarzałych zwrotów, świetnie budują klimat. A, i jeszcze bardzo podoba mi się dialog Adriennou. <3 I ogólnie, wszystkie dialogi.
Bardzo ekscytująco się czytało, naprawdę.
A szablon bombooowy! :) (Niee, nie będę już nic komentować na temat blogspota. ;D)
Pozdrawiam, kochany Hobbicie :*
Dodawaj szybko NN i wstawiaj w między czasie miniaturę!
Twoja, zawsze Twoja, na forewer tugeder
KAH :*
Bardzo podoba mi się to, że używasz silnie spersonalizowanej narracji, przez co możemy poznać tok myślenia Marii Eleny. Szczególnie rozwalił mnie fragment o gwałceniu, widać, że arystokratka :D
OdpowiedzUsuńChoć ogólnie to Maria Elena strasznie mnie wkurzyła w tym rozdziale. W poprzednim irytowała mnie tylko nieznacznie i byłam skłonna ją polubić, ale tu przeszła samą siebie. Nie znoszę ludzi, którzy po prostu nie myślą, ale tak kompletnie nie myślą, ja wiem, emocje, adrenalina i te sprawy, ale trzeba być naprawdę zdrowo popierdolonym, żeby, stojąc koło ciała ojca i potencjalnego mordercy tegoż ojca i jeszcze płaczącej dziesięciolatki, myśleć tylko o kłóceniu się z młodszą siostrą. Choć w sumie ciężko to nazwać kłótnią, bo M.E. w sumie nic sensownego nie powiedziała - żeż kurde, zamiast po ludzku poczekać, aż Ariennou się uspokoi (nic dziwnego, że była w szoku) to od razu się wydziera i rzuca się z pięściami. Choć Ariennou też nie lepsza, pięknie ojciec wychował córeczki. Jak mocno M.E. musiała popchnąć siostrę, żeby ta poleciała do tyłu, wbiła się w deskę i umarła na miejscu?! Takich rzeczy nie robi się "ups, przypadkiem". W każdym razie udowodniła, że jest albo do bólu zepsutą dziewuchą, albo skończoną idiotką.
Żeby nie było, ja nie krytykuję Twojego opowiadania, wkurza mnie tylko zachowanie postaci, które, fakt, jest prawdopodobne, ale na pewno nieakceptowalne.
Za to im bardziej hejtuję Marię Elenę, tym bardziej lubię Żegotę. Konkretny facet, nie cacka się z przemądrzałą arystokratką. I widać, że on akurat myśli i to się chwali. I co by nie powiedzieć, ma klasę. Chętnie się dowiem jaki jest cel jego istnienia, mam nadzieję, że nie romans z Marią Eleną, bo facet się zmarnuje.
Jeszcze o stylu. Powiem tak: podoba mi się i nie podoba. Świetny jest sposób, w jaki podkreślasz niektóre wyrażenia, sieć wtrąceń, zdania wielokrotnie złożone, a potem krótkie zdanie pojedyncze. Albo celowe powtórzenia. Świetnie Ci to wychodzi, nadaje narracji pewien nierównomierny i niepowtarzalny rytm.
Niestety, zawsze jest jakieś ale. No właśnie, nie bardzo rozumiem czym kierujesz się stosując archaizmy. Zakładam, że ta mieszanka stylów - normalnego i archaicznego była zamierzona, ale nie wiem, jaki jest jej sens. Tzn. próbowałam znaleźć jakąś konsekwencję w używaniu archaizmów i jakąś zależność, czemu tak, czemu akurat "atoli" albo szyk przestawny, ale nie wiem, jaki jest Twój zamysł :D Może wyjaśnisz? Tym bardziej, że chyba w poprzednim rozdziale nie było takich archaizmów w narracji (zresztą Ty mi powiedz, bo ja nie pamiętam :]).
Zastanawiam się też, co w ogóle sądzić o archaizmach, bo powiem szczerze, nie jestem fanką takich zabiegów i średnio mi się podobają, ale może się przyzwyczaję. W każdym razie jak dla mnie lepsze są fragmenty napisane normalnym językiem, jak np. ostatni akapit, ale za to wypełnione po brzegi emocjami, kiedy nie muszę przerywać, zastanawiać się, co to to "atoli" i po co.
Jeszcze znalazłam kilka błędów:
"Bardziej zajmującym okazała się przestrzeń komnaty." - przestrzeń jest rodzaju żeńskiego, więc "bardziej zajmująca"
"Ponownie rozejrzał po pokoju" - chyba brakło ci "się"
"morderca nie czynił zmarłemu – zamordowanemu – żadnego poważania." - wydaje mi się (popraw mnie, jeśli się mylę), że nie istnieje takie wyrażenie, jak "czynić komuś poważanie". Może lepiej napisać, że nie okazywał zmarłemu szacunku albo coś w tym stylu
"Bo i skąd mogła by pojęcie mieć?" - "mogłaby" - piszemy razem
Boru, już tak późno? Ale mi zeszło z pisaniem tego komentarza ;p Pozdrawiam gorąco!
Dziękuję bardzo za komentarz.
UsuńHaha, rozumiem Twoją niechęć do Marii El. Albo ktoś się w niej odnajduje albo jej nie lubi. Cóż, zauważyłam, że chyba podobnie jest z moim stylem, ale o tym później. Nie wiem, ile razy już pisałam czytelnikom, żeby wytrwali te 'humorki' i zachowania arystokratki. Podczas opowiadania zachodzi (zajdzie, to jest) duża, kolosalna wręcz, zmiana. Przyszłością jej i Żegoty (przyszłością JEJ, osobno Żegoty ;D), mam nadzieję wszystkich Was zaskoczyć. Dlatego na razie nie martw się żadnym romansem. Nie będę zdradzać nic konkretnego, bo wiem z doświadczenia, że czytelnicy czytają komentarze swoich poprzedników. Więc byłoby niebezpiecznie rozgłaszać dalszy ciąg.
"Choć w sumie ciężko to nazwać kłótnią, bo M.E. w sumie nic sensownego nie powiedziała - żeż kurde, zamiast po ludzku poczekać, aż Ariennou się uspokoi (nic dziwnego, że była w szoku) to od razu się wydziera i rzuca się z pięściami. Choć Ariennou też nie lepsza, pięknie ojciec wychował córeczki. Jak mocno M.E. musiała popchnąć siostrę, żeby ta poleciała do tyłu, wbiła się w deskę i umarła na miejscu?! Takich rzeczy nie robi się "ups, przypadkiem". W każdym razie udowodniła, że jest albo do bólu zepsutą dziewuchą, albo skończoną idiotką."
Zważ, że nie tylko Ariennou była w szoku. Spójrz na to ze strony Marii Eleny i zrozum, że to ona - TAK JAK ARIENNOU - weszła do tego pokoju, zobaczyła ciało. W dodatku facet, którego raz jedyny widziała w mieście, przystawiał jej kilkakrotnie nóż do gardła. Miała nadzieję, że ktokolwiek wejdzie do komnaty, stanie po jej stronie. ZWŁASZCZA siostry. Bo przecież widzimy, co chcemy zobaczyć. Gdyby Areinnou nie była taka ślepa i nieco zastanowiła się, o co w całej sytuacji chodzi, z pewnością by to do niej dotarło. Maria Elena zaś pokładała w niej swoje nadzieje, a tu nagle siostrzyczka staje przeciw niej. Czego zupełnie się nie spodziewała. Eh, nie będę tego pisać na nowo. Ale możesz sobie poczytać, jak to jest z szokiem albo ostrą reakcją na stres. I jak wtedy ludzie się zachowują. Obie tutaj nie zmyślały zbyt przejrzyście.
A kto powiedział, że Ariennou "wbiła się w deskę" i umarła? ;p
Co do archaizmów - cóż, tutaj jest sprawa nieco skomplikowana. Rozdział pierwszy od drugiego może odrobinę stylem się różnić, ale to dlatego, że pierwszy pisałam kilka miesięcy przed publikacją. I nie miałam zamiaru publikować go wtedy na żadnego bloga. PIEKIELNA-UTOPIA nawet wtedy nie istniała. Potem dopiero zdecydowałam, że zacznę pisać tę historię. Do końca. Zmierzam do tego, że przepaść czasowa miedzy jednym a drugim odcinkiem jest dość duża. Dlatego: RAZ - styl nieco się różni.
Ale przecież style nie ulegają takiej zmianie w ciągu kilku miesięcy! - pewnie powiesz. Haha, to prawda.
Po pierwsze - mi osobiście archaizmy się podobają i jeśli piszę dla przyjemności, to lubię ich użyć. A ostatnio jakoś zdarzyło się, że czytałam trochę Kraszewskiego, zatem najwyraźniej musiało się to odbić nieco na rozdziale. Również Sapkowski "archaizmuje" z gracją, a jego pochłaniam tonami. I pewnie mnie na razie nie wychodzi to z taką gracją xDD, ale co innego począć, jeśli nie ćwiczyć? ;)
No i też zależy co uważasz za archaizmy. Rozumiem, że "atoli", "aliści", ale nie potrafię znaleźć jeszcze niczego innego. Poza tym, dużo zależy od tego, kogo czytasz. To oczywiste, że autorzy XX i XXI wieku nie będą raczej pisali podobnym językiem, no, z wyjątkami. ;)
Dziękuję za wyrażenie zdania. I za zwrócenie uwagi na błędy. Co do tego:
"morderca nie czynił zmarłemu – zamordowanemu – żadnego poważania." tu miałaś rację. Nie występuje forma "czynić poważanie" a "mieć poważanie"; nie wiem w ogóle, skąd taką to w ogóle wzięłam. ;)
Cieszę się, że wpadłaś.
Również pozdrawiam.
Wiesz, może dlatego tak naskakuję na Marię Elenę, bo odniosłam wrażenie (prawdopodobnie niesłusznie), że ona nieszczególnie przejęła się śmiercią ojca. W sumie nie bronię Ariennou, tym bardziej, że napisałaś, że była dojrzalsza od M.E., więc nie można jej usprawiedliwiać. Może i niewiele wiem o szoku, bo nikt nie zabił mi ojca, ale myślę, że jeśli już miałabym się na kogoś rzucać to rzuciłabym się na mordercę a nie na własną siostrę.
Usuń"A kto powiedział, że Ariennou "wbiła się w deskę" i umarła?" - rzeczywiście, masz rację. Przeczytałam ten fragment jeszcze raz i faktycznie nic takiego tam nie ma, ale wydawało mi się, że właśnie to sugerujesz, podkreślając, że Żegota wyłamywał te deski i że te deski sterczały i Ariennou na nie wpadła :D
Nie no, skoro lubisz archaizmy to ćwicz :D Co ja uważam za archaizmy? Np. gamratka, hałaburda, frasunek, szparki krok i inne, wbrew pozorom wcale nie jest tego mało, choć może Ty nie zdajesz sobie z tego sprawy, wiem, że to, co aktualnie czytamy i co nam się najbardziej podoba ma bardzo duży i często mimowolny wpływ na to jak piszemy :3
Weszłam, jak obiecałam. Blog mnie zaciekawił, więc rozważyłam przeczytanie wszystkiego od początku. Pojawiło się jednak kilka(naście) procent przeciw temu (mało czasu, tematyka wydaje się za spokojna - choć może to pozory itd.), ale kiedy przejrzałam Twoje zakładki... Skyrim, AC, Tolkien, Wiedźmin... *^*' Akurat dzisiejszego dnia spędziłam tylko (hahah!) siedem godzin przed komputerem, grając w Skyrim.
OdpowiedzUsuńTak więc, spodziewaj się nowej czytelniczki. Już niebawem.
Pozdrawiam!
Skąd pobrałaś ten szablon? Powinnaś dodać link do graficzki/grafika, która/y go wykonał. Inaczej dajesz do zrozumienia, że go ukradłaś.
OdpowiedzUsuń...
UsuńNo po prostu brak mi słów. Po prostu aż mi szczena opadła, tam, o tam, do samej ziemi... Szczyt bezczelności i ignorancji, normalnie.
Mogę zrozumieć, że drogi/-a komentujący/-a nie czytał rozdziału, dlatego też nie doczytał słów autorki, na końcu notki. To mogę jeszcze jakoś przetrawić. Oraz to, że przybyszowi nie zechciało się ruszyć MYSZKĄ i kliknąć "Kwestie techniczne", gdzie wyraźnie pisałam na temat szablonu. Ale nie umiem pojąć, jak można nie zauważyć wielkiego, pomarańczowego napisu "INFO", po prawej stronie, gdzie wszystkie kredyty i informacje o prawach autorskich są zawarte.
Po prostu wszedłeś/weszłaś tu sobie i pomyślałeś/-aś, że rzucisz mi w twarz oszczerstwem?
Gratuluję i pozdrawiam cieeeplutko! :)
Zacznę od tego, że według mnie na Walentynki możesz napisać coś, w czym kilka osób umrze śmiercią bardzo bolesną. Taaak, obchodzę Walentynki :PP
OdpowiedzUsuńTeraz przejdę do tego, że podoba mi się bardzo Twój szablon,ale to już chyba pisałam ^^ Tak czy inaczej, powtórzę jeszcze raz, że bardzo dobrze czyta się tekst z tła, które tutaj zamieściłaś. Lubię czytać coś, co wydaje się takie jakby stare, więc tym przyjemniej jest ( ale o tym też już wspominałam! ).
I ja tam wolę Żegotę od Marii Eleny. Raz, że Elena kojarzy mi się z TVD , a strasznie nie lubię tej rozwydrzonej dziewuchy, a dwa, że właśnie Maria Elena wydaje się być właśnie taką jak ona. W dodatku te przemyślenia, które prezentujesz, pokazują ją według mnie z dość negatywnej strony.
Czy to był specjalny efekt, czy mi się tylko wydaje, że wykorzystałaś coś na wzór groteski? Bo sytuacja przecież była niesamowicie poważna. Zabity został ojciec dziewczyn. Leżał na ziemi, martwy. Zimny! A one zaczęły się kłócić o to, że Maria Elena się... no, puszcza. Może inni nie podzielają mojego zdania, ale mi się to wydało groteskowe. Takie przejście z czegoś tak tragicznego zamienia się w kłótnię sióstr o faceta i o przyzwoitość dziewczyny. Zdecydowanie skupiły się na tej mniej ważnej rzeczy. W dodatku nie wezwały żadnej pomocy. Dość nietypowe, a Maria Elena za bardzo nawet nie próbowała się wytłumaczyć, tylko od razu przeszła do rękoczynów. Przecież to nie przystoi damie! ;d
Nie, osobiście podobało mi się to połączenie tragizmu z komizmem, więc masz bardzo duży plus ;d
Tak czy inaczej, Żegota oczywiście nawet nie był brany pod uwagę podczas tej kłótni. Tyle, co udał, że jest z Marią Eleną i potem dziewczyny całkowicie go przyćmiły. Jak zwykle facetowi uchodzi wszystko na sucho, jeśli ma się do czynienia z kłótnią dziewczyn. ;d
Cóż jeszcze mogę napisać. W sumie myślę, że wszystko, co do stylu napisałam chyba w poprzednim komentarzu, ale co tam, najwyżej się powtórzę.
Bardzo lekko piszesz. Czytanie nie jest żadną męką lecz czystą przyjemnością. W dodatku masz więcej opisów niż dialogów, a ja opisy ubóstwiam, więc znów duży plus! I czasami przytoczysz takie teksty, że od razu zaczynam się śmiać ;d I jak np Maria Elena mówi gwarą, to też mi się śmiać chce, bo przecież jej to nie przystoi ;d Ale w sumie bardzo pozytywny efekt to daje, więc... który to już plus? ;d
No, myślę, że to by było na tyle, hheehe ;d Tak więc, pozdrawiam :D [droga-do-przeznaczenia]
Dramat na Walentynki? Hahaha, nie potrzeba, i tak mnie nie ominie 14 lutego. ;D A tak poważniej, to myślę, że będziesz jeszcze rzygać ponurym klimatem tego opowiadania oraz różnorakimi "boleściami", dlatego już nie będę przytłaczać kolejnymi.
UsuńPomijając jednak to wszystko, trzeba spojrzeć na sprawę realniej - oneshota nie będzie. Po prostu nie mam czasu, kiedy go napisać. Jutro mam poważny sprawdzian i ewentualnie mogłabym się zabrać szybciutko za pisanie wieczorem oraz w czwartek trochę... ale nie chcę sobie - i Wam - robić nadziei. Wiadomo, że zawsze wszystko wychodzi zupełnie inaczej, niż zaplanowaliśmy.
Jeej! Ledwo zorientowałam się, że komentowałaś poprzednie rozdziały, a jak już czytałam Twoje opinie, to robiło mi się bardzo miło. Dziękuję! :)
Z TVD czytałam pierwsze 3 części i chyba do trzeciego sezonu oglądałam serial. I wierz mi - Maria Elena nie ma nic wspólnego z Eleną Gilbert. A już na pewno nie charakter. To prawda, Maria El jest nieco wkurzająca, irytująca i robi z siebie pępek świata. Ale - ech, napiszę już chyba po raz dziesiąty - TAK MA BYĆ! ;D Tak sobie czasem marzę, że po dwudziestu rozdziałach, ktoś nagle dokona refleksji i zrozumie, zauważy gigantyczną zmianę w jej osobie. Podczas wymyślania fabuły, sama zaczęłam szanować moja bohaterkę, chociaż z początku tolerowałam ją jedynie jako 'gąskę do opowiadania'.
Właściwie to nie miałam zamiaru tworzyć groteski, ale skoro tak to odebrałaś... to się cieszę? Nie wiem, jeśli Ci się podobało, to oczywiście, że się cieszę. xD
Haha, ale tak czy inaczej, jestem niezmiernie wdzięczna za opinię.
Pozdrawiam cieplutko!
Wpadłam na Twojego bloga niedawno. Przeczytałam tylko ten rozdział i jestem po prostu oczarowana. Piszesz tak wspaniale, że trudno to opisać słowami. Masz ogromny talent. Jedynym Twoim błędem są nieliczne powtórzenia, ale to zdarza się każdemu. Bardzo ciekawią mnie dalsze losy Marii Eleny. Nie mogę się doczekać kolejnej notki. Gdybyś mogła to poinformuj mnie na moim blogu o kolejnym rozdziale. welcometofantasyworld.blogspot.com Mogę dodać Twojego bloga do polecanych ma moim?
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za opinię.
UsuńOczywiście, że możesz dodać mnie do poleconych. Będę bardzo zaszczycona. :)
Pozdrawiam.
Przyznam się szczerze, że jak tylko weszłam na bloga i zobaczyłam ten piękny szablon to wiedziałam, że zostanę tu na dłużej! Bez zastanowienia wróciłam do Prologu (gdyż nienawidzę czytać historii od środka, aby tylko się przekonać, czy warto "tracić na to czas") i było po mnie :) Mowę mi po prostu odjęło :) I pozwolisz, że napiszę mimo wszystko kilka słów o poprzednich częściach :) Przepraszam, że tutaj, ale tak po prostu jest mi wygodniej. :)
OdpowiedzUsuńProlog - Mam nadzieję, że potraktujesz to jako komplement ;) Kiedy zaczęłam czytać Twoje opowiadanie to po pierwszym akapicie na myśl wpadło mi tylko jedno: "Boże, czuję się tak, jakbym czytała Sapkowskiego" :) Owszem, widać w tym Twój styl, nie jesteś żadną kopią ani nic z tych rzeczy, jednak mało kto potrafi mnie tak oderwać od rzeczywistości jak Sapkowski czy Tolkien! A Tobie się to również udało! Wszystkie opisy, przeżycia bohaterki. Czułam się jakbym to była właśnie ja. Jakbym to ja uciekała, bojąc się o własne życie! Do końca wierzyłam, że ucieknie. Kiedy przeczytałam, że jednak ktoś ją złapał, aż westchnęłam z żalu.
Rozdział I - Zdecydowanie jesteś moim kolejnym blogowym ideałem. I będę dążyć do tego, żeby kiedyś w przyszłości potrafić napisać takie opisy, tworzyć tak wspaniale miejsce akcji. Niczego mi tu nie brakuje, wszystko jestem w stanie sobie wyobrazić. Czuję się tak... jakbym już tam była :)
Rozdział II - Akompaniament, który podałaś, doskonale pasuje do rozdziału i nie wyobrażam sobie przeczytania go bez niego w tle.
Rozdział wywarł na mnie takie wrażenie, że nie do końca wiem, co mam napisać.
Bardzo współczuję głównej bohaterce śmierci ojca, a najbardziej tych ostrych słów, rzuconych przez Adriennou. Zaskoczyła mnie zachowanie Marii Eleny. Myślałam, że jest delikatną damą, a ona tu pokazała pazurki ;) I dobrze ;) Kompletnie nie wiem, czego mam się spodziewać w kolejnych odcinkach. Jednak wiem, że już z niecierpliwością odliczam czas do następnej częściu.
Już dawno nie spotkałam opowiadania, które aż tak by mnie pochłonęło!
Pozdrawiam serdecznie,
[dirty-and-clean]
Zawsze niepewnie się czuję, jak chcę Cię poinformować o NN. Te wszystkie ostrzeżenia, że nie lubisz SPAMu patrzą na mnie oskarżycielsko... >>"
OdpowiedzUsuńAle tak czy siak zapraszam ;)
Wiem, że gnębisz Spam kochana Svari, ale mam nadzieję, że tego tak nie uznasz :) Przybywam z zapytaniem, czy mam Cię informować o nowych rozdziałach. Nie zrozum mnie źle, nie chcę być natrętna czy coś, po prostu robię sobie listę na komputerze i nie chcę kogoś ominąć przez przypadek :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mnie nie zjesz :)
Pozdrawiam ciepło, życzę mnóstwa weny i chwalę za cudny szablon, bo zauważyłam, że ostatnio zapomniałam! :*
Właściwie zastanawiałam się, gdzie by ci tu odpisać, bo sama bardzo nie lubię 'rozmawiać na dwa fronty', a wiem jednocześnie, że u siebie przeczytasz zapewne wcześniej.
UsuńHahahah, wszyscy strasznie drżą przed moim gniewem na spamy. xD Hej, hej, nie musicie się obawiać, blogowi przyjaciele są przecież uprzywilejowani! :*
I jasne, że bym chciała być informowana. Nawet nie masz pojęcia, jaki mnie podziw zjada, że ilekroć tylko luknę do Ciebie, tam - bah! - zazwyczaj już nowy rozdział! :D Teraz nawet do tyłu jestem. Praktycznie wszędzie do tyłu jestem. Dlatego śmiało - informuj. Rozprawię się z zaległościami... niebawem. :)
No to, żeby nie było zaskoczenia xD informuję o nowym rozdziale :)
UsuńP.S - kiedy coś nowego u Ciebie?
Pozdrawiam ciepło :)
(Nie wiem, w jakim miejscu mogłabym Cię informowac, więc byłabym wdzięczna za wskazanie mi go. Nie chcę zaśmiecac Ci postów ._.)
OdpowiedzUsuńRozdział II na Szklanych Samobójcach C: Zapraszam do lektury! Choć nie zmuszam ;D
Pozdrawiam serdecznie!
Nie bardzo chcę zaśmiecać Ci Twój rozdział rozmową o moim, ale póki co odpisuję tutaj, bo myślę, że przeczytasz wcześniej :).
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za komentarz, dopóki nie zaczęłam publikować, nie miałam pojęcia, że rzeczywiście tak karmią wena :) zwłaszcza tak entuzjastyczne!
Właściwie to trochę żałuję, że nie powstrzymałaś się kilka dni z przeczytaniem, bo nie jestem zadowolona z początku i planuję go w najbliższym czasie rozbudować i trochę może zmienić.
Nie chodzi mi o te sceny z dziećmi - wiem, że mogą się wydawać nieco zbyt rozwinięte, ale właściwie, kilkunastomiesięczne dzieci już raczej chodzą całkiem sprawnie, mówią też. Przyznam, że chciałam tu postawić raczej na psychologię i rozdzielić ich jak najszybciej - dzieci wychowywane razem do 4 czy 6 lat, nie pamiętam teraz dokładnie, raczej nie będą do siebie czuły pociągu seksualnego.
Natomiast mam wrażenie, że zdecydowanie zbyt po macoszemu potraktowałam tak wątek pobytu Gillesa u wuja, jak i jego uczuć, i chcę to choć odrobinę rozbudować, dorzucić może coś więcej o jego relacjach z Elodie w okresie po powrocie...
Ech, nie ma to jak robić coś takiego na tak zaawansowanym poziomie :D Ale wynika to z tego, że na początku sama myślałam, że ta historia rozwinie się w nieco innym kierunku.
Właściwie mam wrażenie, że mój blog nie ma aż tak dużo tekstu - może jestem spaczona przez takiego, które miały po kilkadziesiąt rozdziałów po kilkanaście stron :D. Ale planuję, że będzie miał rozmiary pełnowymiarowej powieści. Na razie jestem mniej więcej w 1/3, a mam zamiar napisać jeszcze sequel...
Nie ma raczej błędów? Ha, czyli jednak jakieś były! Następnym razem, jeśli zauważysz, bardzo proszę o wskazanie.
Co do kazirodztwa - w którymś komentarzu, pod poprzednim rozdziałem chyba, pisałam niemal to samo :D.
Nowy rozdział... nie wiem, czy jeszcze dzisiaj, ale na pewno najpóźniej jutro. Informować Cię pod Twoimi rozdziałami, rozumiem?
(Ech, znowu wyszedł tak długi, ale jestem ciekawa, czy czytelnicy zechcą podzielić się reakcją, bo dla niektórych może być wstrząsający :))
A ja dla odmiany Marii Eleny specjalnie nie lubię. Ani mnie ziębi ani grzeje. Podoba mi się natomiast konstrukcja świata, widać, że masz wyobraźnię i wiesz, jak jej użyć.
OdpowiedzUsuńZgrzyta mi za to trochę styl pisania. Zaczynasz stylizować, dostajemy gamratki, hałaburdy i atoli, aż tu zza krzaka wyskakuje współczesny facet. Tak się nie godzi. Co do hałaburdy, to pomimo końcówki -a jest to rzeczownik rodzaju męskiego... A atoli używane jest jako spójnik łączący/kontrastujący zdania podrzędne.
Mimo to mam zamiar śledzić kolejne rozdziały - żywię bowiem najszczerszą nadzieję, że będą one coraz lepsze!
Zgrzyta ci styl pisania? ;) Haha. Już zauważyłam, nawet w życiu na co dzień, że mój styl nie przypada do gustu każdemu. Staram się jednak stosować do rad, za które - przy okazji - serdecznie Ci dziękuję. Nie wiem, skąd się wzięłaś, ale jakbyś jeszcze gdzieś znalazła takie błędy, jakie dotyczyły "hałaburdy" lub "atoli". Śmiało - pisz. Będę stokrotnie wdzięczna. Mało jest osób, które mogłyby mi tutaj pomóc.
UsuńTeż mam nadzieję, że będą coraz lepsze. ;)
Pozdrawiam i dziękuję za opinię!
Uch, uch, uch! Jestem i na samym wstępie bardzo Cię przepraszam, że tak długo zwlekałam i nie dawałam żadnych znaków życia ani na swoim blogu, ani w komentarzach.
OdpowiedzUsuńAle teraz wszystko sobie nadrobiłam i jestem gotowa do komentowania! :)
Jeżeli chodzi o postacie, na chwilę obecną najbardziej zaciekawił mnie tajemniczy Żegota (zacne imię tak na marginesie. Bardzo zacne dla tych, którzy mają chociażby jako-takie pojęcie na temat II wojny światowej i organizacji działających w okupowanej Polsce w ramach państwa podziemnego). Na pewno nie jest pierwszym lepszym "obdartusem", któremu za garść miedziaków zlecono zabić wysoko postawionego, wpływowego bogacza. Naprawdę, bardzo mnie ciekawi jego postać i to, jakie tajemnice są z nim związane - a te bezapelacyjnie są i pewnie związane z rodziną Gusioh, a przynajmniej ze świętej pamięci Markiem.
Co do Marii Eleny... na razie nie darzę jej sympatią. Zbyt mocno przypomina mi postać Izabeli Łęckiej z "Lalki" - dumna, naiwna arystokratka, w której uczuć takich jak współczucie czy empatia jest za grosz, a za to samouwielbienia, próżności i dumy zdecydowany nadmiar. Przeczytałam w Twoim odautorskim dopisku, że Ty patrzysz na jej postać nieco inaczej, bo z perspektywy tego, co się wydarzy w miarę rozwoju fabuły. Mam szczerą nadzieję, że i ja w miarę tego rozwoju polubię tę Marysię. Mam również nadzieję, że pod wpływem różnych wydarzeń i w obliczu różnorakich sytuacji, z jakimi przyjdzie jej się zmierzyć, nasza panienka zmężnieje i pospolicie mówiąc - wyjdzie na ludzi, odkryje że są w życiu rzeczy ważniejsze niż bogactwo i ładnie przypudrowany nosek, a ludzie nie dzielą się wbrew pozorom na lepszych i gorszych. :)
A jak jesteśmy przy bohaterach... wyczuwam jakąś chemię między Żegotą a Marią Eleną. Pewnie bardzo, ale to bardzo długo czasu zajmie im dojście do jakiegoś porozumienia, ale w obliczu zagrożenia różnie się to wszystko może potoczyć.
Naprawdę, jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób opisałaś miasto - tego, że nadałaś mu atmosferę, niepowtarzalny charakter i właśnie to magiczne "coś", czego nie można określić. To "coś" również jest w Twoim opowiadaniu jako całości. Diabelnie ciekawie piszesz i diabelnie ciekawie kreujesz rozwój akcji. Brawa.
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały, które - mam nadzieję - ukażą się już niedługo!
Pozdrawiam ciepło i życzę weny! :)
Ojej. Spaliłam buraczka. :)
UsuńCieszę się bardzo, że zajrzałaś i wyraziłaś opinię. I jeszcze bardziej mnie cieszy, że Cię zaciekawiłam - to jakiś plus.
Nie chcę jak na razie niczego ujawniać, właściwie wątpię, by ktoś wpadł na to, co zamierzam uczynić z naszymi drogimi bohaterami, ale zawsze trzeba chuchać na zimne, prawda? ;)
Pięknie się kłaniam za komentarz i z niecierpliwością czekam na nowości u Ciebie. :*
Nowy rozdział na dusza-ognia.blogspot.com :) Właściwie to nie jestem pewna, czy czytałaś poprzedni...
OdpowiedzUsuńA, ja nie z, hm, pretensją, czy czymś w tym stylu :D Tylko po prostu nie pamiętałam, czy Cię o nim w końcu poinformowałam, czy nie :).
UsuńNo... mam nadzieję, że w końcu, teraz już, będzie trochę weselej.
Powiem tak; Maria Elena jest opisana dobrze. Naprawdę. Widać, że umiesz wchodzić w postać, wczuwasz się w nią gdy piszesz i lubisz to. Brawo Ci za to. Ale sama postać nie trafi do mnie ani trochę. Nie bierz tego za minus, czy krytykę, po prostu nie jakoś nie umiem się do niej właściwie odnieść. Jest wykreowana fantastycznie, ale to jednak chyba jeden z bohaterów, których nie zabiorę do szuflady z napisem: "Ulubieni" Czasem tak mam; lubię tych, których inni nie znoszą, a nie przepadam za tymi najbardziej popularnymi. Może moje nastawienie się zmieni, zobaczymy. Póki co jestem zdecydowanie na TAK. Treściowo super. Fabuła się kręci i jest mega. W kimś na pewno się tutaj zakocham, mam na to czas :3
OdpowiedzUsuńMuszę też dodać coś do ramki, otaczającej ten obrazek; muzyka doprowadza mnie do stanu, kiedy staję się niezwykle podatna na wszelkie emocje i uczucia. Coś, co umie tak mną wstrząsnąć zasługuje na zaszczyt. Piękne dźwięki, zatraciłam się w nich na bardzo długo, jeszcze po skończeniu czytania. Niesamowity talent kompozytora i plus dla Ciebie, że go wybrałaś, bo z tekstem komponuje się znakomicie.
Zapraszam za trzeci rozdział Szklanych Samobójców c:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zapraszam cieplutko na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za ten bezczelny spam, ale chciałabym Cię poinformować o nowej notce na moim blogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! ;)
Po (baaardzo) długiej nieobecności na "Ogarach Jego Wysokości" pojawił się kolejny rozdział. Pozdrawiam, zapraszam i życzę przyjemnej lektury. :-)
OdpowiedzUsuńWitaj! Zapraszam Cię serdecznie na Rozdział VI Szklanych Samobójców! :)
OdpowiedzUsuńŻyczę miłej lektury.
Pozdrawiam,
Lisha
Ps. Daj znać, czy mam Cię nadal powiadamiać - ostatnio się nie pojawiasz.
Przepraszam, Rozdział IV ^-^'
UsuńN samym początku chciałam przeprosić, że tak długo nie mogłam zmobilizować się do skomentowania Twoich rozdziałów. Wczoraj do północy nadrabiałam sobie na spokojnie, bo wreszcie znalazłam minimum wolnego czasu, także powiedzmy, że jestem na świeżo z tekstem.
OdpowiedzUsuńCóż mogę o nim powiedzieć...
Jeśli chodzi o samą fabułę, oczywiście zainteresowałaś mnie. Nie ma to jak świeża krew o poranku, w dodatku pana z arystokracji. Wszystko powoli odkrywamy, nic nie gna do przodu zbyt szybko i oczywiście za to ogromny plus.
Co do bohaterów, polubiłam, chyba jak większość, Żegotę, choć nie wiem, czego mam się po nim spodziewać. Trochę postrzegam go przez pryzmat tego, jak widzi go Maria Elena. Mam nadzieję, że trzaśniesz następny rozdział z jego perspektywy, choć mały fragment. Tak, zdecydowanie Żegota jest dla mnie ogromną tajemnicą, którą chcę jak najszybciej poznać.
Co do samej Marii Eleny... kurcze, nie wiem, co mam o niej myśleć. Po wczorajszym przeczytaniu zaczęłam się zastanawiać, jakie uczucia ta postać we mnie wzbudza i - o zgrozo - chyba teraz jest mi troszkę obojętna. Zaczęła mnie intrygować chyba po tym, jak pchnęła swoją siostrę (czy Ariennou umarła?). Ale ani jej nie lubię, ani nie darzę sympatią. Mam nadzieję, że wraz z rozwojem akcji poznam ją bliżej i moje sądy się zmienią.
Teraz Twój styl [!] który jest niepowtarzalny! Kiedyś, dawno temu, próbowałam pisać coś na kształt tego, co wychodzi spod Twojego 'pióra', jednak nie udało mi się nigdy stworzyć takiej atmosfery, wczuć się w rolę narratora tak, aby odzwierciedlał wszystko to, co chcę przekazać i - jak chcę przekazać. Tobie się udało i to bez dwóch zdań. Jestem naprawdę szczęśliwa, że mogę czytać Twoje dzieło i bezgranicznie Cię podziwiam! Zasługujesz na to, naprawdę.
Czekam niecierpliwie na nowy rozdział.
Pozdrawiam serdecznie!
gdzie jest kurwa next wpis?????? ;)
OdpowiedzUsuńwracam i wszystkich leni podobnych do mnie bede opierdalac! Ja tu rekawy zawijam podwijam, zeby sie za zaleglosci brac i co, pytam sie? PYTAM SIE?
:***
Serdecznie zapraszam na Vieuvateur, gdzie pojawił się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mia
P.S.
A kiedy tu się coś pojawi? czekam z utęsknieniem i doczekać się nie mogę! ;)
Jeśli masz ochotę, zapraszam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńI podbijam pytania, kiedy można liczyć na coś u Ciebie :)
Eh, przepraszam Was. Najzwyczajniej nie wiem, co napisać. Już jakiś czas temu wena opuściła mnie okropnie i zaniechałam pisania... na chwilę. A potem już nie chciało mi się pisać nic. I tak tkwię, z niczym. Chciałabym wrócić, ale ilekroć zabieram się do pisania, tkwię jak kołek z palcami na klawiaturze i jestem w szoku, bo nie mam zielonego pojęcia, jak się wysłowić. Wszystko, co ze mnie wypływa wydaje się być beznadzieją. Może to przewrażliwienie, ale na pewno utrudnia twórczość. Twórczość... ygm... taak. Dlatego nie mam pojęcia, jak się teraz na nowo wbić, do blogsfery. I przeraża mnie myśl o zaległościach, które u Was zrobiłam. Jak wrócę - jeśli - to z zapasem najbliższych kilku rozdziałów, aktywne pisanie może rozpocznie się w wakacje, kto wie. Kiedy spodziewać się nowego odcinka? Rany, nie mam pojęcia. Coś chyba we mnie pękło. Nie ma tego "płomienia", który rozpalałby do pisania. Głupio mi, bo w końcu to moje życie.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie kciuki, żeby się poprawiło.
Pozdrawiam Was gorąco i serdecznie, ale też zrezygnowanie.
Nadal chyba Wasza
Svari
No raczej, ze nasza! Nie przejmuj sie blodsfera i zaleglosciami,wroc do pisania, wroc do historii. Kurcze, no bede trzymac kciuki, co doradzic nie wiem, ale wiem co to jest siedziec przed migajacym kursorem na bialym tle.
UsuńAle niewazne! Nie daj sie kursorowi bezczelnemu! Walnij sobie piffko na popuszcenie wodzy fantazji i spróbuj! wszelkie chwyty dozwolone wszak ;)
Czasami mi pomaga na odblokowanie... pisanie wszystkiego co w danej chwili przychodzi Ci do glowy. Bez cd, bez fabuly, bez sensu, byle pisac... Wiesz. czasami jak zamykasz oczy przez glowe przelatuja ronze obrazy. Mysle ze tak samo dzieje sie ze slowami. Próbuj! ;***
Popieram, znam sposób Mil :) Zresztą ja nigdy nie umiałam pisać od początku do końca, najpierw zapisywałam sceny, słowa, na które akurat miałam ochotę, a później sklejałam to w sensowną całość. Mnie też czasem to, co piszę, wydaje się strasznie beznadziejne, ale kiedy zrezygnowana publikuję rozdział, bo zwyczajnie nie mogę na niego dłużej patrzeć i poprawiać, okazuje się, że innym się podoba :) Za duży perfekcjonizm. Trzymam kciuki, żeby udało Ci się przełamać i żebyś nas nie opuszczała, jesteś naprawdę pozytywną osobą w blogosferze :).
UsuńOch wracaj do nas! Przez Ciebie nie mam co czytać Zła Kobieto! ;)
UsuńTrzymam kciuki, zwłaszcza, że ostatnio ja sama miałam kilkutygodniową przerwę. Wczoraj siadłam i jakoś samo płynie ;)
Przenoszę się powoli na blogspota, na razie prolog, jakbyś chciała dalej śledzić historię to zapraszam :)
P.S czekam na jakiekolwiek wiadomości odnośnie kapryśnego Wena ;)
Zostałaś nominowana do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam: vieuvateur.blogspot.com
Pozdrawiam,
Mia
Svari, Svari...! Gdzież Ty jesteś, co? ;-) Kiedy jakieś nowości na blogu?
OdpowiedzUsuńJa się właśnie za siebie wzięłam i opublikowałam nowy rozdział, tak więc zapraszam, ale i tak czekam na kolejne części przygód Marii Eleny i Żegoty.
Pozdrawiam!
Wybacz, że pozostawiam informację tutaj - chciałabym mieć pewność, że ją zobaczysz.
OdpowiedzUsuńOstateczny termin nadsyłania prac na Gaolowy konkurs został przesunięty na 23 czerwca (do 23:59), co oznacza, że przyznałyśmy dodatkowy tydzień - ze względu na kończący się semestr i rozpoczynającą sesję.
Zatem, jeśli chciałabyś jeszcze przesłać pracę, zachęcam :) Na Gaolu pojawiła się krótka notka informacyjna z pewnymi uwagami do osób, które się zgłosiły.
Pozdrawiam,
Idariale [fair-gaol]
Z przyjemnością informuję, iż na moim blogu ukazał się już 6 rozdział.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam,
Mia
Odnoszę nieprzyjemne wrażenie, że opuściłaś swojego bloga, mimo to, trzymana nadzieją, zaglądam tu nadal i pragnę poinformować Cię o rozdziale 7, który pojawił się już na Vieuvateur.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mia
No więc... wracasz czy nie? ;) (Tylko jedna odpowiedź jest prawidłowa!)
OdpowiedzUsuńMoja droga Svari. Ja zarzekałam się, że nie wrócę, że pisanie mi nic nie daje, że nikt tego nie chce czytać, tymczasem jestem, piszę dwa nowe opowiadania, nigdy nie miałam tyle weny co teraz. Zachwyciłam się Twoim stylem, postacią zabójcy (ahh, ta moja słabość do "asasynów" mrr <3 :D), więc nakazuję Ci wrócić, mówię Ci, jeżeli naprawdę kochasz pisanie, to ulegniesz naszym namowom :D Jeśli masz ochotę to odwiedź któregoś z moich blogów, zaś ja codziennie mam zamiar dręczyć cię wiadomościami, ze masz wrócić :D Dawna Agnes A. z pleasedontbreathe :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że pod postem, ale nie znalazłam spamownika
OdpowiedzUsuńW świecie pełnym potworów, demonów Alumi, to świeżo upieczona Łowczyni z małym stażem, która wciąż nie może pogodzić się z zaginięciem swojego mistrza. Po wyprawie do stolicy stanie przed zadaniem podróży na północ - Dawnego królestwa smoków, opuszczonej przez ludzi wieki temu. Zadanie to będzie trudne, bo to właśnie to miejsce pochłonęło jej mistrza, ale czy motywacja okaże się silniejsza?
http://w-blasku-lilith.blogspot.com/
50 yr old Senior Editor Luce Blasi, hailing from Listuguj Mi'gmaq First Nation enjoys watching movies like Defendor and Scuba diving. Took a trip to Abbey Church of Saint-Savin sur Gartempe and drives a Duesenberg Model J Long-Wheelbase Coupe. Odwiedz ten link
OdpowiedzUsuńpomoc prawna powiat rzeszowski
OdpowiedzUsuńprawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.
OdpowiedzUsuń