lac handlowy stanowił jedno wielkie serce Biuki. Składał się z czterech części, połączonych jego ośrodkiem, czyli słynną wielką studnią, gdzie wypływała jedna z czystszych wód okolicznych. Każda partia targu posiadała swoje przydziały towarów, które miały prawo być sprzedawane w danym miejscu. Dzięki podobnym surowym rygorom, miasto stało się ikoną porządku, ładu, konieczności i stabilizacji. Biuka nie była najeżdżana przez barbarzyńskie plemiona, niewielu w niej gościło złodziei i rabusiów, a więzienie nigdy nie straszyło pustkami. Krótko mówiąc: miasto było ucieleśnieniem harmonii i spokoju.
Nie tylko plac, ale i również plan miasta miał swoje podziały. Skrawek slumsów, kamieniczki dla mieszczan i wysokie domy szlacheckie. Niewielu biedaków egzystowało w mieście. Cała ich masa wyniosła się do okolicznych wsi i do wioski rybackiej, dwie mile od Biuki. Dla ubogich nie było miejsca w Domu Harmonii. Mieszczaństwo i szlachta zaś, wyprzedzała się nawzajem w byciu bardziej arystokratycznym i nadętym, a cała reszta czyhała na okazję do wybicia się ponad szarą masę nie konkretów.
Życie w Biuce było z góry ustalone dla wszystkich; służące jako dzieci planowały, do kogo należeć będą, synowie kowali przed swym nowicjatem zostawali uprzedzani o możliwości wykucia oręża dla hrabi czy księcia, szlachetne damy już w łonie matki miały pisane odpowiednie małżeństwo. Wszystko wydawało się wszystkim stosowne. I było.
Maria Elena była najstarszą córką barona Marka Gusioh. Codziennie rano wychodziła przewietrzyć się na spacerze. Każdego dnia w nowej sukience. Uwielbiała spacerować. Czuła się wtedy piękna i potrzebna, kiedy urodziwi – i nieurodziwi – młodzieńcy kłaniali się jej lub pozdrawiali, komplementowali czy uśmiechali się jedynie na odległość. Cieszyły ją te pełne wdzięku rytuały, a jeszcze mocniej cieszyły ją pozieleniałe z zazdrości uboższe szlachcianki. Jednakże smuciła się, iż żaden z mężów nie bierze jej nigdy na poważnie. Zapewne bardzo wielu śniło o ożenku z piękną Marią Eleną, ale żaden nie zamierzał prowokować barona i sugerować lekceważenia jego woli. Wiadome było bowiem, że stary Gusioh przewrażliwiony był na jej punkcie i na punkcie jej czystości.
Dziewczyna podczas przechadzek przedpołudniowych, kupowała owoce i słodkie karmelki, które tak lubiła. Zazwyczaj nie rozmawiała z nikim, nie gawędziła. Rzadko zdarzało jej się wymienić kilka słów z kramarką.
Któregoś dnia, słońce stało wysoko. Dzień był prawdziwie uroczy. Maria Elena miała na sobie falbaniastą kremową sukienkę i białe pantofle. Wyglądała pięknie, więc uśmiechała się i podziwiała oznaki zawiści na twarzach skromnie odzianych dam. Nie spacerowała tego dnia długo, kiedy drzwi gospody „Tytoń” otwarły się z trzaskiem i na światło słoneczne wyłoniła się postać w szarej opończy.
Któregoś dnia, słońce stało wysoko. Dzień był prawdziwie uroczy. Maria Elena miała na sobie falbaniastą kremową sukienkę i białe pantofle. Wyglądała pięknie, więc uśmiechała się i podziwiała oznaki zawiści na twarzach skromnie odzianych dam. Nie spacerowała tego dnia długo, kiedy drzwi gospody „Tytoń” otwarły się z trzaskiem i na światło słoneczne wyłoniła się postać w szarej opończy.
Maria Elena przechodziła akurat, dlatego przystanęła, nie pozwalając sobie wytrącić się z równowagi i przewrócić w jasnej sukni na brudną ziemię. Pół metra przed nią zatrzymała się szara postać.
Mężczyzna przyjrzał jej się - najpierw biorąc za zwykłą przeszkodę - oceniając, następnie, widząc jej wzburzone spojrzenie, uśmiechnął się lekko. Marii Elenie ten uśmiech od razu wydał się zbyt zły, zbyt niebezpieczny, zbyt brutalny. A był to zwyczajnie uśmiech zawadiacki. Jednak to nie mina jej się aż tak nie podobała - bynajmniej. Nie podobał jej się fakt, iż ktoś, ktokolwiek, ma czelność nie uśmiechać się do niej delikatnie, słodko. Iż ktoś ma czelność uśmiechać się do niej nie tak, jak ona lubi.
Mężczyzna długo milczał, bawiąc oko i doprowadzając ją do paranoi. Panowie z dobrego domu odzywali się zawsze pierwsi: pozdrawiali panie, przepraszali i grzecznie przepuszczali, kiedy zaszli im drogę. Nieznajomy przed nią najwyraźniej z dobrego domu nie pochodził.
Gdy tak wpatrywali się nawzajem w siebie, Maria Elena zdążyła szybko zauważyć, że lekki zarost mężczyzny i ten jego bezczelny uśmiech zaczynają jej się podobać.
Niczego sobie.
Nieznajomy był niczego sobie.
Kiedy wreszcie, przyjrzała mu się w zupełności i zauważyła rozbawienie w jego oczach, spąsowiała i postanowiła samodzielnie przerwać ten brak kultury.
- Kim jesteś? Będziesz tak stał i łypał?
Na dźwięk jej pretensjonalnego tonu, mężczyzna roześmiał się. To nie był grzeczny śmiech. Maria Elena zadrżała. To nie był śmiech, jakiego używali rycerze, książęta, szlacheccy panowie. Był to śmiech, jaki często słyszała dobiegający z karczmy. Głupawy, niegrzeczny, łobuzerski, często śmiech pijanego męża. Karczmy, z której wyszedł nieznajomy.
- Jesteś ładniutka. Jak ci na imię?
Dziewczyna poczuła rumieniec, wylewający jej się na buzię. Nie spodziewała się tak bezczelnego pytania, a jednocześnie komplement odmienny od dotychczasowych, dziwnie jej zaimponował. Nie mogła się powstrzymać, by nie odpowiedzieć.
- Maria Elena Gusioh.
- Córka baronowa?
Pokiwała głową z dumą i powagą. Kto by w mieście o niej nie słyszał?
Nie wiedzieć czemu, nieznajomy znów się roześmiał. Następnie ucichł, zamyślony.
- Ile masz lat, dziewczyno?
- Szesnaście. I bacz, jak mówisz do mnie! Nie jestem byle mieszczką, nie jestem nawet pospolita szlachta. Dlatego licz się ze słowami, ty… ty…
Nie mogąc znaleźć słów dla upustu swoich emocji, zerknęła na mężczyznę wściekle.
- A kim ty właściwie jesteś, co? Co to za szmaty masz na sobie? Jesteś myśliwym? Podróżnym…? Co ty masz u pasa w ogóle? Do czego to służy? Do krojenia końskiego mięsa? Zapewne i drzewo byś tym ściął…! A na co ci ten dziwaczny sztylet? – Umilkła, spojrzała mu w oczy, zrozumiale, przestraszenie. – Ty rabusiu, ty! Ty bandyto! Bandziorze! Oprychu! Szumowino! Zabieraj mi się z oczu, ty złodzieju brudny! Niech tylko mój ojciec usłyszy…
- Stul… buźkę. Nie jestem żadnym oprychem, dziewczyno. Widziałaś kiedy oprycha?
Maria Elena zawahała się.
- Tak myślałem. Posłuchaj… ee… Przypomnij mi, jak masz na imię.
- Maria Elena.
- Tak właśnie. Posłuchaj, Mario. Kiedy wrócisz dziś do domu przed południem, nie zwlekaj i przekaz pozdrowienia swemu ojcu ode mnie.
Maria Elena zmarszczyła brwi, niezadowolona z rozczłonowania jej imienia.
- Od ciebie czyli od kogo?
- Powiedz... powiedz, że Żegota wkrótce złoży mu wizytę.
- Żegota? To twoje imię?
- Nie, dziewczyno. Ale on zrozumie.
- Znacie się?
Mężczyzna roześmiał się wesoło i potarł brodę.
- Znacie się?
Mężczyzna roześmiał się wesoło i potarł brodę.
- Wkrótce się poznamy.
I roześmiał się ponownie, a Maria Elena miała wrażenie, że nieznajomy wyjątkowo lubi się śmiać.
Wkrótce po ich rozstaniu, Maria Elena szybko zapomniała o dziwnym zdarzeniu, jak również nie spieszyła do domu przekazać ojcu pozdrowienia od jakiegoś obwiesia. Wylazł z karczmy, zapewne pijany, obdartus jeden. I jeszcze damie się naprzykrza. Myślała ze wstrętem. I chociaż nie było jej przyjemnie, będąc lustrowana dziwnymi, obojętnymi oczyma, czuła pewną moc płynącą z nich. Nie były to puste, zakochane oczy, nie były to oczy zauroczone, zmęczone… to były oczy złowrogie, pełne emocji, pełne werwy. Bezczelności. Gromada rozbawionych bezczelnych ogników. Ogniki najwyraźniej były bardzo niebezpieczne, jeśli tak się w nich…
Dobre sobie!
W nikim się jeszcze nie zadurzyłam.
Maria Elena dostrzegła urocze mrugnięcie młodego chłopca w kapeluszu i zarumieniwszy się, jak przystało, pozwoliła wyparować z głowy dziwacznemu tematowi.
Żegota cofnął ręce i pozwolił Markowi Gusioh bezwładnie opaść u swoich stóp. Ze skroni starca spływała struga krwi, z ust wypływały ostatki różowej piany.
Mężczyzna w szarej opończy zakrył ranę barona haftowanym kołnierzem i wytarł ręce o jego kaftan. Ogarnąwszy się szybko, przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu, szukając jakiegokolwiek innego wyjścia poza oknem i drzwiami. W karczmie dowiedział się ponoć o ukrytej klapie w sypialni Gusioha, otwierającej korytarz prowadzący przez zbrojownię, na drugi koniec miasta, aż na targ centralny.
Odwinął dywan, odsunął szafy i komody, przewrócił łoże, łamiąc przy okazji drewnianą konstrukcję baldachimu. Zdjął również dwa wielkie malowidła i zaglądnął pod rodowy gobelin. Jednak po jakiejkolwiek oznace przejścia nie było śladu.
Wykląwszy od najgorszych demonów karczmarza w „Tytoniu”, ostrożnie wyjrzał przez okno, rozwierając ciężkie okiennice. Wychodziło na północną stronę miasta, same wysokie budynki, była to bowiem dzielnica bogaczy. Rozpaczliwie szukał wzrokiem chociaż daszku nad gankiem albo niższym oknem. Wypatrywał czegoś, na co mógłby wskoczyć, zaczepić się. Byle barierki, byle parapetu.
Niestety, domy w Biuce budowane były z farbowanej cegły, nie było więc mowy, aby Żegota utrzymał się na gołej ścianie. Niższym zaczepem była jedynie głowa łosia przymocowana tuż nad wejściem. Gdyby się na niej zawiesił i spróbował zeskoczyć, zapewne oderwałaby się niedyskretnie.
A Żegota nienawidził niedyskrecji. Nigdy dotąd nie uciekał postrzeżenie, alarmując całe miasto, ba – nawet dwóch gwardzistów. Nie znosił sytuacji problemowych, nie lubił zbytnio planować, a jednocześnie cenił wiedzę na temat tego, co będzie go czekać. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo dla niego pechowy.
Westchnął, mamrocząc usiadł na oszczędzonym przez poszukiwania krześle. Potrzebował pomyśleć. Kochał Biukę wyjątkowo mocno. Było to miasto snobów, elegantów, bogatych dupków, a także gdzie indziej, jak nie właśnie w Biuce spotykało się najpiękniejsze kurtyzany. Wielbił je ponad wiele rzeczy. I nie cieszył się myślą, że kiedykolwiek jeszcze by zawitał w ulubione strony, strażnicy przylecą do niego z listem gończym i zakują w kajdany. Bo dzisiejszej nocy uda mu się uciec, rzecz jasna i oczywista. Uda się – jak zawsze. Jednak nie zdoła ograniczyć gapiów do minimum, nie zdoła być niezauważonym, nie zdoła też pozbyć się wszystkich obserwatorów. Gorączkowo podrygiwał kolanem, wprawiając się w humorzasty trans.
Co teraz, co?
Mimowolnie dosłyszał stłumiony przez zamknięte drzwi, skrzyp stopni schodów. Zerwał się na równe nogi, cicho zakradł do cienia pod ścianą - tuż przy wejściu - i powoli, ostrożnie, by ostrze nie stuknęło, ni nie zgrzytnęło, wyciągnął sztylet z pochwy. Gotował się.
Zniecierpliwiona i zmartwiona zmierzała do sypialni. Ojciec już od dawna przejawiał chorobowe skłonności i bóle serca, jednak jeszcze nigdy nie został w łóżku tak długo. Co więcej – zawsze powtarzał, że im ciało ma się lepiej, tym człowiek dłużej żyje; nie uznawał lenistwa ani darmozjadów. A mimo wszystko, Marię Elenę zaczynała już niecierpliwić wieczna niedyspozycja barona. Zawsze, gdy potrzebowała ojca, on stawał się umierającym starcem.
Przekroczyła próg i niemal natychmiast słowa uwięzły jej w gardle, zaczęły przyduszać, nie pozwalając złapać oddechu, odsapnąć. Dziewczynie pociemniało w oczach, poczuła raptowny ból brzucha. I lęk.
Ojcze!
Nie potrafiła wydobyć z siebie głosu, choć była pewna, że krzyknęła.
Ojcze!
Przykucnęła przy nieruchomym ciele, sprawdziła puls. Krew na skroni zmartwiła ją. Oderwawszy skrawek prześcieradła, które jak cała reszta łóżka walała się po podłodze, i wytarła szkarłat z jego twarzy. W oczach jej pociemniało, zwilgotniało. Nie potrafiła zrozumieć, co się stało. Czy ojciec miał napad furii, czy ktoś się włamał i pozbawił życia… Nawet nie chciała o tym myśleć.
Zaszlochała cichutko.
Tatusiu…!
Z zamglonymi oczyma rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystko było nie na swoim miejscu; szafy odsunięte, regały powywracane, szklane wazy i drogocenne pamiątki rodowe rozbite, zniszczone, obrazy ściągnięte, konstrukcja baldachimu połamana. Nawet ściany nie wyglądały tak, jak powinny.
Ukryła twarz w dłoniach pociągając nosem, wylewając strumienie łez. Nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Rozpaczała, ale w dumie. Pozwoliwszy sobie na moment słabości, odgarnęła loki z twarzy i raz jeszcze spojrzała na trupa.
- Co ci się stało? – udało jej się w końcu wykrztusić ochrypłym szeptem.
Naraz, czyjaś silna dłoń zacisnęła się na jej ustach, udaremniając krzyk. Maria Elena zaczęła rzucać się i szarpać, nie pozwalając obezwładnić. Na próżno. Napastnik był zbyt silny i szybki. Uderzył ją lekko w skroń, co poskutkowało szybkim zawrotem głowy i utraceniem na chwilę kontroli nad ciałem. To dało mu przewagę; odrzucił ją na ścianę, gdzie ledwo zamortyzowała upadek dłońmi. Następnie ścisnął ją w talii, przyciągnął do siebie. Czuła swoje serce: rozdygotane i przyspieszające. Jej stłumione protesty nie robiły na nim żadnego wrażenia. W powietrzu mignął jej kolor szarego materiału, a przed oczyma – błysk stalowego ostrza.
Nie wyrywała się już, nie dbała o dumę. Płakała. Błagała o litość.
O dziwo, nie otrzymała ciosu. Napastnik, zdjął jej z ust dłoń, poluzował uchwyt w talii, przez co od razu poczuła ulgę w oddychaniu. Obrócił ku sobie, płaczącą, skrępowaną, skruszoną i przerażoną.
Opuchniętymi i czerwonymi oczami spojrzała mu w twarz.
Twarz o oczach niczym bezczelne ogniki.
- Ty? – wydukała zdumiona, z zatkanym nosem.
- Ja.
1. Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Miałam opublikować w Nowy Rok, ale najpierw mi Internet nawalił, a później przerzucałam się na nowego laptopa, więc sprawy organizacyjne nieco zajęły.
2. Jeszcze dzisiaj postaram się uzupełnić wszystkie zaległości na waszych blogach.
3. Po stokroć dziękuję za wszystkie piękne komentarze. Nie spodziewałam się ich aż tylu pod prologiem. :*
4. Może na razie fabuła wygląda na romansidło z asasynem w roli głównej. Ale zdecydowanie tak nie jest. xD Czytajcie dalej, przekonacie się. :)
5. Ogólnie nowe posty będą się ukazywały w przedziale około miesiąca, ponieważ w roku szkolnym nie mam czasu na nawet otworzenie Worda, jednak postaram się coś dodać pod koniec ferii, w ramach rekompensaty za długą nieobecność. ;)
6. Nie mam pojęcia, jak zaradzić tym akapitom. Mam nadzieję, że nie czytało się ich aż tak fatalnie. Jakby ktoś miał pomysł... Pomocy?
7. Przesyłam Wam wszystkim spóźnione, ale równie gorące życzenia noworoczne.
Pozdrawiam.
2. Jeszcze dzisiaj postaram się uzupełnić wszystkie zaległości na waszych blogach.
3. Po stokroć dziękuję za wszystkie piękne komentarze. Nie spodziewałam się ich aż tylu pod prologiem. :*
4. Może na razie fabuła wygląda na romansidło z asasynem w roli głównej. Ale zdecydowanie tak nie jest. xD Czytajcie dalej, przekonacie się. :)
5. Ogólnie nowe posty będą się ukazywały w przedziale około miesiąca, ponieważ w roku szkolnym nie mam czasu na nawet otworzenie Worda, jednak postaram się coś dodać pod koniec ferii, w ramach rekompensaty za długą nieobecność. ;)
6. Nie mam pojęcia, jak zaradzić tym akapitom. Mam nadzieję, że nie czytało się ich aż tak fatalnie. Jakby ktoś miał pomysł... Pomocy?
7. Przesyłam Wam wszystkim spóźnione, ale równie gorące życzenia noworoczne.
Pozdrawiam.
W takim razie nie mogę się już doczekać końca ferii, kiedy to pojawi się kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńA cóż mogę powiedzieć o tym? Wspaniały! Przeczytałam go szypciuchno, uśmiechając się z rozbawieniem od czasu do czasu, jednakże chce więcej. Kim dokładnie jest ten mężczyzna? Co knuje? Czy dziewczynie uda się zwiać, czy założą spółkę? Można by się spodziewać nawet tego ostatniego ;)
Gdzieś na początku wyłapałam drobną literówkę, ale tak poza tym żadnych błędów. Naprawdę podoba mi się twoje opowiadanie, więc owszem, chcę być powiadamiana o NN.
Tak a propos to zapraszam do siebie, drugi rozdział już się ukazał! I miałam taki sam problem z akapitami jak ty. Może to po prostu wina blogspota...?
Pozdrawiam,
Mia
Trafiłam na twojego bloga przypadkiem, a zostałam na dłużej. Może to przez szablon, który mi się wyjątkowo podoba. Ta dziewczyna przypomina mi Daenerys i dlatego pierwszą moją myślą było to, że jest to fanfik "Gry o tron", ale jak się okazało, myliłam się.
OdpowiedzUsuńTroszkę irytuje mnie to śniegowe tło, nie wiem, czy z moim monitorem jest coś nie tak, ale naprawdę ciężko się czyta :)
Bardzo mi się spodobał prolog, był wyjątkowo klimatyczny, może to przez zimę, w każdym razie udało ci się bardzo dynamicznie ukazać tę scenę ucieczki.
Co do rozdziału pierwszego, to Maria Elena jest bardzo ciekawą postacią. Cieszę się, że nie zrobiłaś z niej Mary Sue. Bo tak często jest z pięknymi bohaterkami, że są zbyt idealne :D W każdym razie Maria Elena to ciekawa osóbka, choć zadziera nosa i jak dla mnie jest trochę irytująca :D
A Żegota... Jego imię kojarzy mi się z "Dziadami" (za dużo lektur, niestety). W każdym razie nie rozumiem tego faceta. Po co on się ujawniał Marii? Przecież skoro chciał, żeby nikt się nie dowiedział o tym, że zabił barona to chwalenie się tym jego córce jest wyjątkowo nierozważne. Chyba że ma jakieś tajemne plany z nią związane :D
Ogólnie to bardzo mi się podoba i czekam na dalszy ciąg, mam nadzieję, że pojawi się wkrótce!
Znalazłam też drobne błędy:
"możliwości wykucia oręża dla hrabi cz księcia" - zjadło ci "y" w "czy"
"postanowiła samodzielnie przerwać tę brak kultury.' - ten bark kultury
I jeszcze zastanawia mnie jeden fragment, nie wiem, czy to był świadomy zabieg, czy coś, ale:
"uśmiechnął się lekko. Marii Elenie ten uśmiech od razu wydał się zbyt zły, zbyt niebezpieczny, zbyt brutalny. A był to zwyczajnie uśmiech zawadiacki. Jednak to nie uśmiech jej się aż tak nie podobał - bynajmniej. Nie podobał jej się fakt, iż ktoś, ktokolwiek, ma czelność nie uśmiechać się do niej delikatnie, słodko. Iż ktoś ma czelność uśmiechać się do niej nie tak, jak ona lubi.
Mężczyzna długo milczał, uśmiechając się i doprowadzając ją do paranoi." - 7 zdań i 7 razy "uśmiechnął się" w różnych formach.
Pozdrawiam gorąco!
Dziękuję za komentarz. =)
UsuńŚniegowe tło niedługo prawdopodobnie zniknie, bo i również szablon mam zamiar zmienić. Może jeszcze niekoniecznie będzie już gotowy na kolejną notkę, ale można się spodziewać... wkrótce. ;)
Maria Elena? Irytująca? Hahahaha. Tu się muszę zgodzić. Nawet ja sama, kiedy piszę, czasami mam ochotę walnąć w stół i krzyknąć "Przestań natychmiast, bo nikt jej nie polubi!" ;p Ale taki jest mój zamiar. Znaczy się... nie chodzi o to, żeby nastawić Was wszystkich przeciw rozpieszczonej panience. Chcę po prostu pokazać makabryczną zmianę, którą przejdzie ta dziewczyna. Mam nadzieję opisać to na swoje własne 100%, przez co może morał całej tej bajki będzie nieco wyrazistszy... kiedyś tam. xD
Co do Żegoty... yup. Ogólnie podoba mi się nazywanie mężczyzn imionami z końcówką "a". Wydaje mi się, że nadaje to takiego smaczku z polskiej wsi, ale co tam. Wszystko jest uzasadnione. ;)
Wdziecznam wielce za poprawki. Zawsze bardzo mnie cieszy, że ktoś ma ochotę zagłębiać się w tekst tak bardzo, żeby wyłapać coś, czego sama - pisząc i sprawdzając po kilkakroć - nie dostrzegłam. Oczywiście zaraz wszystko idzie do korekty. A propos tych "uśmiechów"... niektóre z powtórzeń były zamierzone, jednak masz rację - jakoś dziwnie śmiesznie to wyszło. Postaram się tym zająć.
Dzięki za rady i pozdrawiam. :)
Spóźniona, ale wszystkiemu winna szkoła. Nic na to nie poradzę.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, drobne literówki są, ale niewiele. Ciekawi mnie co na zrobi. Mam kilka koncepcji, ale nie będę ich na razie upubliczniać poczekam na Twój ruch :P
Przeczytałam szybko, płynnie, lekko. Cud, miód. Cóż więcej mówić? Czekam na następny.
Cóż, nie zaloguję się już na blogspota, bo zapomniałam maila zrobionego na szybko. xD Nevermind.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale udało mi się dopiero dziś złapać WiFi w jakimś McDonaldzie.
Zaczynajmy: szablon, jak pisała jedna z poprzedniczek (choć jest bardzo ładny) ma trochę pstrokate tło, nieco trudno się czyta, zwłaszcza komentarze. Prócz tego dziewuszka strasznie podobna do Dany... Prawdopodobnie autor(ka) obrazka miała na myśli własnie ją. ;)
A teraz rozdział. Mwahahahahahahahahahahahahaha! Żegota? <3 Świetne imię, nie no, rodem z prawdziwej polskiej dziury. ;) Ale osobiście bardzo polubiłam tego faceta. Nawet gdyby był bliźniakiem Altaira nie miałabym nic przeciwko. Więc nie zapewniaj, że nie będzie to rasowy asasyn, bo smutno. ;)
Tekst jak zwykle czyta się łatwo, szybko i z przyjemnością. Wydaje mi się, że Maria Elena nieco za szybko zmieniła emocje. Najpierw płacze "z dumą", a potem błaga o litość, ale co ja tam wiem... Może to taka ma być ta postać. Osobiście jestem kurczę, strasznie ciekawa dalszego ciągu. Miło by było, gdyby razem uciekli. ^.^
Kolejny rozdział mam nadzieję przeczytać już w Polsce, ba! - w Europie. Haha.
Weny, weny, weny. I weny.
Kocham cię :*
Twoja Kahire.
Ojej... zupełnie zapomniałam! Dominikany się zachciało, co? -.-
UsuńTak, tak. Jak już napisałam Aëlis, wkrótce nastąpi zmiana szablonu i pożegnamy się z irytującym śniegowym tłem.
Hm, wydaje mi się, że gdyby ciebie złapał ktoś od tyłu zaczął unieszkodliwiać, zaraz po tym, jak wpadłaś do roztrzaskanego pokoju, gdzie leży twój bliski martwy... nie byłabyś taka stała w emocjach. Ale diabli cię tam wiedzą. :*
Serce mi zamarło, czytając Twój komentarz, a w miarę czytania rosło zdumienie, radość i znów miałabym ochotę porwać Cię natychmiast na gorącą czekoladę (ospuszczam piwo, bo tonę w polopirynie)i otworzyć przed Tobą resztę mojej głowy. Z jakiś nie do końca jasnych powodów (chyba po prostu jesteś z nielicznych, którzy by mnie zwyczajnie ogarnęli, tak wiesz, tak do końca), ale... o Mój Boże. No tak, no już nie ma co ukrywać - marzy mi się, żeby kiedyś coś wydać... żeby wydać tą opowieść. Nie jest to jeszcze do końca ukształtowana historia. Blog założyłam, żeby się motywować, żeby nie tylko opracowywać to w myślach, ale też podjąć tą trudną próbę sprowadzenia tego w słowa, w słowa pisane. Gdyby się kiedyś udało... To byłoby dla mnie spełnienie. Ano. ;)
OdpowiedzUsuńSzablon, taak. Wiem wiem, rozjeżdża się, zmieniłam na nowy wczoraj i jestem w kontakcie z Jill (prijektantka szablonów z Zaczarowanych), żeby mi pomogła to wyprostować, bo ja niestety jestem niezbyt mocna na tym gruncie ;)
Ach Tolkien. Nawet nie zaczynam tego tematu, bo zwykle potem wpadam w słowotok, którego nie sposób powstrzymać. ;) Ale są pewne kwestię, w których będę musiała Cię rozczarować. Jak mówiłam historia jest jeszcze bardzo płynna, znaczy się, bardzo zmiennokształtna jeszcze, jednak na dziś dzień, na jakimś późniejszym, dużo późniejszym etapie, ta 'średniowieczna" droga wkroczy trochę w taki nasz świat, taki cywilizowany. A nad samą Liv Solterrą również się zastanawiam, czy zostawić ją zupełnie średniowieczną, czy nadać jej jakieś nieznane rysy.
Drugą kwestią, jest ojciec Ivrel. Otuż chyba nie jest on elfem ;) A o jej półkrwi chciałam napisać w III ;) Ale obiecuję, że wciąż będę starała się przełamać stereotyp elfów ;) Mam nadzieję, że uda się to nieco samej Ivrel, co z tego, że z trochę brudną krwią ;) Hm.
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Ci, że zostawiłaś mi swoje opinie, które sporo dały mi do myślenia i napędziły ;) Mam nadzieję, że to co znów wyjdzie spod moich paluchów będzie dla Ciebie równie miłe w odbiorze. Niezmiernie się raduję, że przypadek wepchnął Cię w mój świat ;)
Ja róznież w wielkim apetytem zapoznam się z Twoim, ale nie wiem czy zdążę teraz (mój mnie wygania z kompa -.-), dlatego spadam już czytac :D
PS. prosze o wybaczenie co do powtórzeń. to taka moja słabość - często nadużywam ich świadomie... Ale staram się w tekście tego nie robić, tylko szukać im uzasadnień. Dlatego jeśli znajdziesz gdzieś na przykład, że jakiś tam rycerz wsiadł na konia, konia popędził, konia zatrzymał, z konia zsiadł i nie ma żadnych zastępstw na rumaka, wierzchowca czy parzystokopytną bestię (:P) to będę wdzięczna za wytknięcie mi tego w komentarzu ;))
muaaaa ;* ;)
"Może na razie fabuła wygląda na romansidło z asasynem w roli głównej" hehehe :D ja nic przeciw sasynom nie mam, zazwyczaj :D Także nawet gdyby, to i tak będę na bieżąco.
OdpowiedzUsuńZaraz jeszcze polecę po prolog, ale już teraz mogę Ci powiedzieć, że mnie kupiłaś. Na imiona mi Emilia Maria, więc jakże mogłabym choć odrobinkę nie utożsamić się z Eleną ;) Mocno mi się podobały opisy, zwłaszcza podczas spacerów Eleny, wszystko w stylu "Zarumieniła się, jak wypadało (...)" Bomba! ^^ No i - am follin' lof. Żegota <3 Oj płonę z ciekawości co dalej, jak to rozwiniesz. Mmm, mam swoje przypuszczenia, ale zatrzymam je dla siebie ^^
Klimat zbudowany w jednym, spójnym, czarującym tonie. Odnalazłam się w nim.
I szablon mega. Mam takie dwa pytaneczka ;) :
1. Jak zrobiłas cien pod literkami??
2. Jak to się dzieje, ze w miejscu, gdzie ja mam na zakładce ikonkę pomarańczową bloggera, można dac cos innego??
Jak zechcesz mi jakąś instrukcją strzelić, będę soł heppi.
Oke oke, lecę, bo mnie zaraz poćwiartują przed kompem ;)
Jeszcze raz - dziękuję losowi za przypadki!! :D
PSwybacz wszystkie literowki. choroba mnie toczy i w głowie mam istny helikopter ;/
:*
Przepraszam, to znowu ja, ale muszę sie pochwalic :D udało mi sie samej ogarnąć to "rozjechanie" :D Ależ się dumna poczułam ^^ mam nadzieję, ze teraz mniej 'messy' jesli cos jeszcze, jakas uwaga, slucham slucham i jestem otwarta na zmiany;)
UsuńPięknie kłaniam się za komentarz. A właściwie wszystkie trzy. ;)
UsuńNaprawdę nie spodziewałam się, że spodobają Ci się moje wypociny. Nawet właściwie o tym nie myślałam, bardziej byłam zaintrygowana Twoim dziełem. ;) Tak czy tak - ślicznie dziękuję.
Właściwie mam bardzo podobne marzenia dotyczące przyszłości. Bardzo lubię pisać - jednak ograniczam się tylko w zakres fantastyki - ale również grać w gry planszowe tego typu oraz RPG (Dungeons&Dragons, nie wiem, czy grałaś, ale osobiście bardzo lubię. Świetna zabawa i raj dla wyobraźni. <3) i oczywiście komputerowe.
Nie musisz się obawiać - nie wiem dlaczego, ale tak mi się podoba Twój styl i ta... odmienność pomysłów(?), że na pewno będę czytać mimo wszystko. Dlatego pisz, co uważasz, jak dotąd wychodziło Ci to świetnie, więc jak najbardziej Ci ufam. ;) I nie było żadnych takich okropnych powtórzeń, z tego, co pamiętam, broń Boże!
Yeah... też bardzo lubię tych słodkich chłopców w białych kapturach. A właściwie nie tylko w białych... Ale wiadomo, o co chodzi, mam nadzieję. :)
Hahaha. Cieszę się, że Ci się podobało. Kiedy dodawałam prolog, wiedziałam, że jest krótki i po takiej niewielkiej ilości tekstu niedużo można odczytać i nijak ocenić autora. Jednak publikując już rozdział, zastanawiałam się, czy fani fantastyki nie obrzucą mnie pomidorami i nie ukoronują jakąś pseudo królową nastoletnich... eh, nieważne. ;) W każdym razie, ulżyło mi. :)
NAPRAWDĘ? Masz na drugie Maria? Ja tak samo! Jakby miało być jeszcze zabawniej, na pierwsze Anna - Anna Maria. Po prostu cudowne połączenie. xD Zazwyczaj ilekroć się pochwalę, ludzie dopowiadają "Wesołowska". Hehs, takie śmieszne. ;)
Ojej, rumienię się. dziękuję za miłe słowa. To dla mnie naprawdę trochę znaczy, że jest chociaż jakiś zalążek czegoś, co komuś się podoba i sprawia mu przyjemność. :)
No i na koniec. Już odpowiadam na pytania.
Otóż niedawno przeniosłam się z Onetu, dlatego nie jestem tu żadnym specjalistą, ale postaram się pomóc.
1. Cień pod literkami otrzymałam dzięki komendzie CSS. Musisz wejść w dostosowywanie szablonu (Szablon > dostosuj), następnie Zaawansowane. Pojawia się taka lista np. Tytuł bloga, Linki, Tło itp. Zjedź na sam dół i wybierz "Dodaj arkusz CSS". Nie wiem, czy jesteś w tym wszystkim obeznana, ale załóżmy, że nie, lepiej wytłumaczyć na zapas. ;)
Ogólnie ta metoda jest całkiem łatwa i jak się ją już ogarnie, to można eksperymentować i tworzyć cudowności na blogu ile dusza zapragnie. Zasada jest taka: żeby coś uzyskać, musisz wkleić jakąś komendę. ;D
Na cień jest to:
{text-shadow: 0px 0px 10px black}
A np.
.post - ramka z postem (w naszym przypadku rozdział)
I wtedy całość to:
.post {text-shadow: 0px 0px 10px black}
Pamiętaj, żeby zawsze wklejać całość, nie zapominać o żadnej kropce, spacji itp. Podoba mi się to, że jak komenda jest niepoprawna, to nie rozwala Ci całego szablonu, tylko po prostu nic się nie dzieje. Więc można działać do woli! :)
Ja się osobiście uczyłam stąd: http://christelowa-graficiarnia.blogspot.com/2012/12/29-komendy-css-mikoajkowe-prezenty.html
W tej notce powinny być najważniejsze informacje. Możesz zajrzeć też tu: http://by-elfaba.blogspot.com/
Na dole, po prawej stronie jest coś takiego "Gotowe kody CSS". Wtedy nie trzeba już nic kombinować, tylko masz gotowe do "kopiuj-wklej". :)
2. Co do drugiego pytania, bardzo długo nie mogłam się połapać, o co chodzi. Teraz już rozumiem, mam nadzieję. To się nazywa favikona. Musisz wejść na swój profil, a następnie w "Układ". W lewym górnym rogu zobaczysz taka ramkę (będzie pisało: favikona xP). Klikasz w "Edytuj" i możesz wkleić tam jakiś nieduży obrazek. Jak będzie zbyt duży to zostanie bodajże zmniejszony. Ja swoją favikonę zrobiłam sama (uzbrojona w Gimpa), ale myślę, że jak poszperasz nawet na tych blogach, które podałam powyżej, powinnaś znaleźć już gotowe favikonki. :)
O choinka... nieco to przydługawe wyszło... ;D
W każdym razie mam nadzieję, że pomogłam. :)
Buziak :*
Aha, i zapomniałam dodać, że jak masz ten cień
Usuń{text-shadow: 0px 0px 10px black}
to możesz go zmieniać do woli. Rozpiętość i wielkość np. 20px 20px 10px. Oraz kolor - na logikę. ;)
Zamiast pełnej angielskiej nazwy można też wkleić kod koloru, chodzi mi o coś takiego: #000000 (i to jest czarny) albo #ffffff (biały). Jest też gdzieś taki kod na przeźroczystość, ale nie mogę go teraz znaleźć.
Powodzenia w upiększaniu szablonu! :*
Baaaaaardzo, ale bardzo dziekuje ;*** Pobawiłam się troszku ^^ ;*
UsuńI naprawdę jesteś zbyt skromna, jeśli chodzi o Twoje pisanie ;) Też zwolennikiem słodzenia nie jestem, także jak coś mnie w treści lub budowie zaintryguje, będę mówić/pytać, a póki co, jestem po prostu podjarana ^^ A, oczywiście, jeśli praktykujesz informowanie o nowosciach, bardzo prosiłabym mnie uwzględnic ;) ^^
Uuuu, widzę, że jakieś problemy techniczne Cie dopadly :( mam nadzieje ze to Twojej wenie nie przeszkodzi! :***
UsuńŻEGOTAAAAAAA! :D Bardzo oryginalny pomysł na imię. ;d Rozdział świetny, super się czytało! Co się będzie dalej działo? Czy Maria Elena dołączy do Żegoty? A może też się stanie zabójczynią? Albo jakoś ucieknie facetowi? :D A jak juz jestem przy tym, to nie uważasz, że pisanie w kółko "Maria Elena" jest troche irytujące? Trochę to przydługawe... ;d Nie łatwiej by się pisało i czytało samo "Maria"? Brzmiałoby to bardziej... melodyjnie.
OdpowiedzUsuńczekam na next
Tatyanna
W tym właśnie rzecz, że ona CHCE by nazywać ja pełnym imieniem. ;) Nie martw się, wszystko ma swoje powody. Przyzwyczaisz się... może. x) A przecież "Maria Elena" to imię bardzo nieskomplikowane i swobodne, nie uważasz? ;)
Usuń- Mario Eleno, szybko! Mario Eleno! Mario Eleno!
...
- MAŃKA!
- Już idę, idę...
;D
Pozdrawiam xD
Też miałam problem z akapitami, ale właśnie teraz go udało mi się go rozwiązać, więc mogę ci pomóc :D
OdpowiedzUsuńSą dwa sposoby
Jeden to html, ale może rozwalić szablon (w każdym razie mi rozwalił), ale u niektórych działa
to dajesz na początku akapitu (bez tych spacji przy ostrych nawiasach):
< div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;" > potem tekst akapitu i zamykasz diva: < /div >
I jest jeszcze kod CSS, wg mnie fajniejszy
.post-body {
text-indent: 3em;
}
Tylko że nie możesz wtedy w ogóle robić akapitów - same będą się robiły.
Ojejciu, rączki całuję! ^^ Tak coś myślałam, że HTML pomoże, ale wolałam w nim nie grzebać. ;) Skorzystam z komendy CSS. Dziękuję ci bardzo! :*
UsuńEh, okazuje się jednak, że i to i to mi nie chce działać. Cóż, jeszcze pokombinuję.
UsuńHTML rzeczywiście może nie działać, wszystko zależy od szablonu, ale CSS powinien wchodzić. Możesz użyć jeszcze tego
Usuńp {
text-indent: 3em;
}
bo wkleiłam i ten, i ten poprzedni, więc w sumie nie wiem, który mi działa.
I jeśli wklejasz z Worda to musisz w edytorze posta usunąć całe formatowanie, bo inaczej też ci nie wejdzie.
W każdym razie mi po zrobieniu wszystkich tych rzeczy działa jak należy, ale ja się na tym specjalnie nie znam, więc po prostu kombinuję i patrzę, co się stanie :>
"p {
Usuńtext-indent: 3em;
}" to nie zadziałałoby na stówę, ponieważ komenda na post, ewentualnie inaczej - notkę - jest ".post".
Dlatego to: ".post-body {
text-indent: 3em;
}" powinno mi zadziałać. No i zadziałało dopiero po tym, jak mi napisałaś o tym formatowaniu. Kombinowałam i trzeba było jeszcze w CSS-ie dorzucić justowanie całego tekstu, bo schodził on na środek i robiła się "piramidka", że tak to nazwę. xD Ale teraz jest już dobrze. Kurczę, strasznie dziękuję. Bez Ciebie nie dałabym rady. :*
Witam! Znalazłam chwilę w trakcie nauki! Początek mi troszkę zgrzytał... Ale tak to już mi się ten oprawca podoba! Uwielbiam takich typów :D Widzę, że będzie wątek miłosny! Och brakuje mi takich, sama już bym chciała dojść w fabule do takiego momentu! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! Weny!
Początek też mi nie przypadł do gustu. Nawet, jak pisałam. Ale nie wiedziałam, jak przedstawić miasto inaczej, a nie jakoś bardzo rozwlekłym sposobem... Bardzo dziękuję, że wyraziłaś opinię. :)
UsuńPozdrawiam również,
Rozumiem to jest trudne, ja u siebie jakoś z tego wybrnęłam :D
UsuńNie ma za co!
Zapomniałam się podpisać :D
Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale ten szablon jest dla mnie zupełnie nieczytelny. Biała czcionka na szarym tle... jeszcze bym jakoś przebolała, ale te białe plamy w tle kompletnie nie pozwalają czytać.
OdpowiedzUsuńAle skopiowałam sobie treść rozdziału, żeby przeczytać, i nie żałuję. Brakowało mi czegoś o takiej tematyce.
"A jak juz jestem przy tym, to nie uważasz, że pisanie w kółko "Maria Elena" jest troche irytujące? Trochę to przydługawe... ;d Nie łatwiej by się pisało i czytało samo "Maria"? Brzmiałoby to bardziej... melodyjnie." - A ja się nie zgodzę! Moim zdaniem nadaje to tylko opowiadaniu klimatu, specyficznej baśniowości. Poza tym bardzo podoba mi się to imię.
Właśnie, klimat. Jest naprawdę świetny. Zachęca do dalszego poznawania historii, bo daje wrażenie, że nawet zwykłe rzeczy będą dziwnie urokliwie.
Dodaję do linków i z radością będę zaglądać :)
Haha, jasne, że się nie pogniewam! Zwłaszcza, że już kilka osób skarżyło mi się na to tło i w rezultacie zaczęło i mnie wkurzać. ;) Nowy rozdział pojawi się w niedzielę wieczorem, a wraz z nim - i hope so? - nowy szablon.
UsuńCzytam, czytam i wytrzeszczam oczy. Rozwiałaś większość moich niepewności! Mi osobiście też podoba się całe, dwuczłonowe "Maria Elena". Kiedyś gdzieś, chyba w grze Oblivion, ale głowy nie dam, natknęłam się na to imię. To była nazwa statku. I wtedy zastanowiłam się, jak to by było gdyby łajba nazwana została na cześć jakiejś damy. ^^
No i, piszesz o klimacie, o bajkowości, o ważkości "tych zwykłych rzeczy", które nagle stają się urokliwe... Jejku. A ja się głowiłam przy publikacji, jak to będzie z tym rozdziałem. Zastanawiałam się, czy ludzie nie odbiorą go za nieco zbyt... infantylny. Jakaś tam dzieweczka, rozpuszczona, że cholera, spędza dni na chodzeniu na targi - żeby kupować owoce i karmelki. A tu, pewnego dnia znajomek z ulicy zabija jej ojca. Wydawało mi się to bardzo... nastoletnie. Nie wiem, czy mnie rozumiesz. xD
Ale zrobiło mi się bardzo miło, czytając Twój komentarz. I wdzięcznam za w ogóle wyrażenie jakiejkolwiek opinii. :)
Pozdrawiam!
Tak patrzę teraz i nie wiem, czy ja nie dowidzę mojego komentarza, czy może jednak w ogóle się nie dodał.
OdpowiedzUsuńNo nic, powiedzmy, że to drugie (mój net mnie nie lubi, niestety), w każdym razie napiszę jeszcze raz.
Powiem ci, że bardzo ciekawie i spójnie wszystko przedstawiasz, każde zdanie jest jakby na swoim właściwym miejscu, świetnie przechodzi to w dalszą część, aż w końcu całość prezentuje się idealnie. Bardzo ci tego zazdroszczę, bowiem ja paćkam zwykle, a ty masz jakby wszystko przemyślane, co do jednej maleńkiej literki ;D
Pomysł.. hmm... nie jestem pewna, czy mam się rozwodzić na temat oryginalności, teraz naprawdę bardzo ciężko o nią, niestety, ale na pewno styl pisania masz interesujący, przez co i opowiadanie będzie ciekawe. Na chwilę obecną nie jestem w stanie powiedzieć zbyt wiele. Ale już nas zaskakujesz, chociażby tym morderstwem. Ach, ja coś czułam, że tak będzie! Ten cały Żegota (rany boskie, przed chwilą przyłapałam się na tym, że napisałam Żygota O_o xd) to niezłe ziółko, a ta dziewuszka chyba też będzie pokazywać pazurki, na to liczę - nie lubię takich grzeczniutkich i słodziutkich postaci.
Dodaję do linków i czekam na nowy rozdział ;))
Pozdrawiam ;* I zapraszam w swe skromne progi ;) (czarna-pelnia)
Cześć :) Jeśli byłabyś zainteresowana, to na swoim blogu odpowiedziałam na Twój długi (lubię to!) komentarz. Serdecznie dziękuję za niego. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hm... Napisałaś mi taki długi komentarz, a ja mam ochotę tylko wycałować monitor za to, że trafiłam na taką perełkę. U mnie do jutra powinien pojawić się rozdział - przez długi okres czasu nie miałam internetu, za co bardzo przepraszam. Żegota! Ach, Żegota... Mówisz, że wygląda to na romansidło z asasynem w roli głównej, ale pisze to osoba, która przeszła trzy gry z taką postacią w roli głównej, dlatego nie miałabym w sumie nic przeciwko. Widzisz, z jednej strony gram w jakieś zabijanki, a z drugiej strony Maria Elena chociaż jest irytująca, przypomina mi odrobię siebie. Bywam łatwowierna, naiwna, odrobinkę infantylna, lubię pojrzenia pełne podziwu (chociaż rzadko kiedy ktoś mi takie posyła).
OdpowiedzUsuńCzekam na 2!
Moja Droga, czytając Twoje opowiadanie nawet nie zwracam uwagi na akapity, bo szczerze powiedziawszy historia tak wciąga, że chce się więcej i więcej (wcale nie słodzę, prawdomówna jestem). Jaka szkoda, że nie będzie to romansidło... ahh. Miłość ojcobójcy i córki barona, całkiem ciekawie brzmi.
OdpowiedzUsuńJaka ta Maria zadufana w sobie, chce się każdemu podobać, (no kto by nie chciał?), a tu taki Żegota i nagle oburzenie, bo patrzy na nią nie tak... Każdy ma prawo do własnych myśli i czynów, a ta... pannica sobie nic z tego nie robi.
Żegota, ah Żegota, podbił serce me, zanim jeszcze pojawił się... Gdzie ci mężczyźni? No właśnie, gdzie?
Czekam na NN. No i jeśli byłabyś tak miła mogłabyś mnie o niej poinformować?
Pozdrawiam, Nikola.
Akurat w tym wypadku, akapity - jak i cała "szata graficzna" - jest nieaktualna. Teraz akapitów nie ma w ogóle. Wcześniej były nierówne. Ale wcześniej był też szablon. Nowy pojawi się... wkrótce. ;D Musze się pobawić trochę w CSS-ie, a jutro już nie mam ferii i nie wiem, czy znajdę czas - a jeśli nie, to kiedy?.
UsuńWłaściwie nie przeczę, że wątki miłosne będą. I to nawet... kilka, że się tak wyrażę. ;) Ale całe opowiadanie bardziej będzie się sprowadzało do dramatu, niż romansu.
Haha, to prawda, Maria Elena to niezła gąska i jeszcze trochę minie, nim się to zmieni.
Cieszę się, że Ci się podobało. Bardzo dziękuję, że wyraziłaś opinię.
Powiadomię o NN i nadrobię zaległości na blogach komentujących, ale najpierw muszę się jakoś przemóc z tym blogspotem...
Również pozdrawiam.
Szczerze przyznawszy, przysięgałam przeczytać to opowiadanie w wolnej chwili. Zwłaszcza, że Ty jakoś tam przez mojego bloga przebrnęłaś - a zresztą, bardzo mnie zainteresowało to, co umieściłaś w zakładce o blogu. :)
OdpowiedzUsuńWięc, zaczytałam się w prolog i rozdział. Przyznaję, że mnie zaciekawiło. I spodobało się, o! Zwłaszcza dwuczłonowe imię, Maria Elena. Brzmi pięknie, nie sądzisz? Tekst czyta się z łatwością i przyjemnością. Z chęcią zaobserwuję tego bloga.
A jeśli chodzi o szablon - może zamów sobie u kogoś? Polecam Elle z Szablonowej Szafy. Co do akapitów, zajrzyj do Tajemniczego Ogrodu. Śniąca zamieściła tam instrukcję, wystarczy poszukać.
Pozdrawiam! :*
[itlinowe-dziwactwa]
Szablonów zamawiać nie przepadam, bo często dana praca graficzna nie przypada mi do gustu i po prostu aż szkoda poświęconego czasu graficzki. A pobierać wolnych szablonów nie lubię tym bardziej, nie wiem, już jakoś tak się przyzwyczaiłam. I robię szablony sama, według własnych gustów. Szablon bądź co bądź był gotowy już w niedzielę, ale zawiodłam się na CSS-ie. Albo na moich umiejętnościach. xD
UsuńProblem z akapitami był już zażegnany, tylko gdy zmieniałam szatę graficzną na tą białą, blogspotu, to wtedy wszystkie komendy CSS, których użyłam, musiały mi się wyzerować.
Już niedługo Piekielna Utopia ponownie nabierze fantastycznych kolorów! ;)
Dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam ciepło! :)
Na początek - przepraszam, że wpadam tylko na chwilkę, żeby poinformować Cię, droga Svari, o nowym rozdziale na "Ogarach...".
OdpowiedzUsuńMam ostatnio straszne urwanie głowy, tak więc Twój nowy rozdział przeczytam gdy tylko będę miała chwilkę wolnego czasu! :)
Pozdrawiam ciepło!
Nie ma sprawy, ja na razie sama staram się ogarnąć. Zapewne niedługo wejdę w normalny tryb, więc też się wtedy zabiorę do czytania. ;) Ciesze się, że dodałaś NN! :*
UsuńYyyy, zapomnialam ;P u mnie nowy wpis, jeśli masz ochote, bede zaszczycona ;)
OdpowiedzUsuńU mnie następny, jeśli Cię to interesuje ;) pleasedontbreathe.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGhaaa!!! To jest absolutnie MEGA! Całość - rozdział, szablon (budowany), klimat. Kurdę, już wcześniej zastanawiam się, jaki szablon dodasz, kiedy wcześniej tak długo było po prostu biało. A to tak mnie powaliło (to menu jest genialne *__*), że postanowiłam wyrazić wszystko, co myślę o twoim blogu. Ale głównie właśnie o menu chodzi. Zarąbiste! xD
OdpowiedzUsuńDodaj coś nowego do czytania, bo robić nie ma co.
PS. Najgłupszą rzecz, jaką mogłaś zrobić, to dodać nagłówek ze zdjęciem ciemnowłosej, choć wcześniej na szablonie była białowłosa. ;( Zmień to, bo nie pasuje!
Pozdrawiam i czekam,
Alicja W.
Droga Alicjo W., ekhem.
UsuńWłaściwie nie bardzo wiem, co myśleć, bo w niedługim komentarzu zawarłaś dość wiele emocji, które trochę sobie przeczą. Z jednej strony szablon cię urzekł, z drugiej każesz mi go zmieniać. ;p Co do tego drugiego, to niestety (lub stety) nie zamierzam go ruszać. Właściwie to ani mi się śni, poświęciłam na jego dopracowanie prawie tydzień, wyobraź sobie! Głównie była to zabawa w CSS-ie, ale jednak. Dlatego nie wiem, jak to zabrzmi: ale nie, nie zmienię tego szablonu na pewno, zwłaszcza, że nie posłużył nawet jednego dnia. ;)
Co do koloru włosów pani na ilustracji, osobiście uważam, że jest to tylko obrazek i dopełnia on moje opowiadanie. A nie na odwrót. Nie przypominam sobie, bym pisała cokolwiek o kolorze włosów mojej bohaterki, dlatego co to za różnica, jakie ma na obrazku, skoro każdy wyobraża ją sobie zapewne inaczej?
Ale tak czy tak, cieszę się, że podoba ci się menu. Nowy rozdział pojawi się zapewne w przeciągu dwóch dni(?)
Również pozdrawiam!
Wcale sobie nie przeczą. Szablon - a dokładnie menu, jak już pisałam - mi się podoba, ale uważam, że dziewczyna na obrazku sprawiałaby lepsze wrażenie będąc blondynką (dla starszych czytelników). A gdybyś dokładnie opisała postać, nie byłoby takich rozwiązłości, że ktoś wyobraża ją sobie inaczej.
UsuńAle to prawda, że szablon nie jest taki ważny, ważniejsze jest to, że niedługo news i dowiemy się, co będzie dalej w historii. :)
Alicja W.
Twój szablon jest absolutnie niesamowity, szczególnie te sztylety w menu - przegenialne :D Choć poprzedni też był bardzo ładny, szkoda go trochę :)
OdpowiedzUsuńI co to za czcionka w tekście głównym? Bo chyba jej nie znam, a fajnie się ją czyta.
To GFS Didot.
UsuńBardzo, bardzo, bardzo mi się tutaj podoba. Naprawdę, chyba pisałam to pod prologiem, ale masz niesamowity styl pisania. W dodatku ja uwielbiam czytać np książki, które są wydrukowane na takich pożółkłych, starych jakby kartkach. A tło Twojego bloga przypomina właśnie takie jakby stronice ze starodawnej księgi. Bardzo ułatwia mi to śledzenie tekstu i oczywiście sprawia niemałą i nieskrywaną radość! Jestem tym wręcz zachwycona. Naprawdę, bardzo dobry pomysł. I też zwrócę uwagę na te sztylety. Są niesamowicie pomysłowe. Aż ma się wrażenie, że samemu się je wbija ;d
OdpowiedzUsuńJakoś nie przemawia do mnie postać Marii Eleny. Może to dlatego, że nie lubię takich zapatrzonych w siebie panienek, myślących, że każdy zawsze będzie na ich zawołanie -.- Za to Żegota zdecydowanie nadrabia swoim jestestwem. Wydaje się być takim naprawdę złym człowiekiem, który wiele namiesza w opowiadaniu. Jak mniemam, porwie on Elenę, tak? Mam nadzieję, że będą czekały ich bardzo ciekawe przygody. A jeszcze biorąc pod uwagę fakt, że tak ładnie piszesz, na pewno będą przedstawione jeszcze lepiej ;d
P.S: Że tak nieskromnie to zrobię...
Byłabyś zainteresowana czytaniem jeszcze jednego opowiadania? Także założyłam bloga i nie ukrywam, że mile widziana jest opinia innych. :)
http://droga-do-przeznaczenia.blogspot.com/